約 5,141,099 件
https://w.atwiki.jp/clickweapon/pages/14.html
Polish songs List Polish National Anthem "Mazurek Dąbrowskiego" ★ http //jp.youtube.com/watch?v=2nmFHUbVQtA KOMBI - Słodkiego Miłego Życia (Sweet Cheerful Life or sth like this) ★ http //jp.youtube.com/watch?v=ovhzZnaAl5A http //en.wikipedia.org/wiki/Kombi_%28band%29 T.Love - Chłopaki nie płaczą (Boys don t cry) http //jp.youtube.com/watch?v=MMiIZPE7lqs http //en.wikipedia.org/wiki/T.Love T.love - Polish Boyfriend http //www.youtube.com/watch?v=cbeLu4E8ukw T.Love - Warszawa ★ http //www.youtube.com/watch?v=24AxrgT79vA T.LOVE - Jest super http //www.youtube.com/watch?v=f_LPh8v-ywo ELEKTRYCZNE GITARY - Co ty tutaj robisz ★ http //jp.youtube.com/watch?v=j6TrCAw0x5c Edyta Gorniak. http //www.youtube.com/watch?v=WZqkXXkgBxY http //www.youtube.com/watch?v=lXmcCj3kX44 Olga Szomanska, Przemyslaw Branny, Piotr Rubik i Oratorium T http //jp.youtube.com/watch?v=-Q6Pj2d_pO4 Piotr Rubik - To cala prawda http //jp.youtube.com/watch?v=taN2FZZbXmM latest hits "Psalm dla Ciebie" TOP TRENDY 2007 http //jp.youtube.com/watch?v=LEhoGxCYDPQ "Niech mówią, że to nie jest miłość" TOP TRENDY 2007 http //jp.youtube.com/watch?v=4GH4cISCp6w Doda - Katharsis Top Trendy 2007 http //jp.youtube.com/watch?v=gJwSqkuKlNc Doda - Szansa (Top Trendy) http //jp.youtube.com/watch?v=cKVdKw4HPaU Niemen http //www.youtube.com/watch?v=gzACDJCfQvs http //www.youtube.com/watch?v=H1bdMhrvh20 Czerwone gitary http //www.youtube.com/watch?v=J-YGThDOkgE http //www.youtube.com/watch?v=PTzEMTC-_d0 Ewa Bem http //www.youtube.com/watch?v=GZqsI9W6ONI Lady Pank - Marchewkowe pole http //raphal.wrzuta.pl/audio/8YubiB0t99/lady_pank_-_marchewkowe_pole Stanisław Soyka - Cud niepamięci http //www.wrzuta.pl/audio/mZon8QpmQ1/stanislaw_soyka_-_cud_niepamieci http //pshemeck.wrzuta.pl/audio/a6mluUm5SO/18_czas_nas_uczy_pogody Aga Zaryan - Throw It Away (女性ボーカル、おされ) http //www.youtube.com/watch?v=6LB6f8z_cpY Coma - Leszek Zukowski(男性ボーカル)★ http //www.youtube.com/watch?v=B8yz5la6PG4 Behemoth (Death Metal) http //jp.youtube.com/watch?v=38j-i8jH7xk http //jp.youtube.com/watch?v=Oey85FGHOHc polo s List and ... 70,80 Psio Crew http //jp.youtube.com/watch?v=L1d2mg421G0 raz dwa trzy http //jp.www.youtube.com/watch?v=XTZbM4dJLkc http //jp.www.youtube.com/watch?v=JVFlifDxV80 - original by Wojciech 1 czeslaw niemen i partia - pod papugami 2 maryla rodowicz - malgoska 3 skaldowie przesliczna - wiolonczelistka 4 magda umer - koncert jesienny na dwa swierszcze i wiatr w kominie 5 czerwone gitary - nie spoczniemy 6 krystyna pronko - niech moje serce kolysze cie do snu 7 krzysztof klenczon i trzy korony - 10 w skali beauforta 8 elzbieta wojnowska i alibabki - zaproscie mnie do stolu 9 boguslaw mec - jej portret 10 anna jantar i alibabki - tyle slonca w calym miescie 11 brekout - poszlabym za toba 12 danuta rinn - gdzie ci mezczyzni 13 vox - bananowy song 14 alicja majewska - jeszcze sie tam zagiel bieli 15 2+1 - isc w strone slonca 16 krzysztof krawczyk - pamietam ciebie z tamtych lat 17 zdzislawa sosnicka - julia i ja 18 andrzej rosiewicz - najwiecej witaminy 70` martynkaa.wrzuta.pl/audio/dmkYih6Rgb/skaldowie_-_wszystko_mi_mowi_ze_mnie_ktos_pokochal Dzień Jeden w Roku - Seweryn Krajewski Niebo z Moich Stron - Czerwone Gitary Była To Głupia Miłość - Czerwone Gitary Nie Spoczniemy - Czerwone Gitary Prześliczna Wiolonczelistka - Skaldowie Medytacje Wiejskiego... - Skaldowie Wiosna - Skaldowie Życzenia z Całego Serca - Skaldowie Wierniejsza od Marzenia - Skaldowie Z Kopyta Kulig Rwie - Skaldowie Windą do Nieba - Dwa Plus Jeden Do Łezki Łezka - Maryla Rodowicz Małgośka Szkoda Łez - Maryla Rodowicz Znamy Się Tylko... - Trubadurzy Rysunek na Szkle - K. Krawczyk Parostatek - K. Krawczyk Dni, Których Nie Znamy - Marek Grechuta Koncert Jesienny... - Magda Umer Anna- Blackout Jej Portret- Bogusław Mec Przetańczyć z Tobą Chcę...- Anna Jantar Tyle Słońca w Całym Mieście- Anna Jantar Do Zakochania Jeden Krok- Andrzej Dąbrowski Dwadzieścia Lat- Jacek Lech Jak Się Masz Kochanie- Happy End 80` kaasiaa83.wrzuta.pl/audio/gJsoa8iy1l/lombard_-_przezyj_to_sam Autobiografia - Perfect Niewiele Ci Mogę Dać - Perfekt Nie Płacz Ewka - Perfect Co Mi Panie Dasz - Bajm Biała Armia - Bajm Skóra - AyaRL Słodkiego Miłego Życia - Kombi Nasze Randez vous - Kombi Naj Story - Papa Dance Daj Mi Tę Noc - Bolter Mniej Niż Zero - Lady Pank Na Co Komu Dziś - Lady Pank Zawsze Tam Gdzie Ty - Lady Pank Zamki Na Piasku - Lady Pank Tin Pan Alley - Halina Frąckowiak Małe Tęsknoty - Krystyna Prońko Za Ostatni Grosz - Budka Suflera Jolka Jolka Pamiętasz - Budka Suflera Przeżyj To Sam - Lombard Ostatni Taniec - Lombard Wokół Sami Lunatycy - Dżem Szczęśliwej Drogi Już Czas - Vox Malinowy Król - Urszula Chłopcy Radarowcy - Andrzej Rosiewicz Och Ziuta - Ireneusz Dudek Czarny Ali Baba - Andrzej Zaucha Gdzie Się Podziały Tamte... - Wojciech Gąssowski Monika - Wały Jagiellońskie Kocham Cię, Kochanie Moje - Maanam Kiedy Byłem Małym Chłopcem - Breackout 90` List do M - Dżem fotuga.wrzuta.pl/audio/eFzpqSIkzZ/dzem_-_list_do_m fotuga.wrzuta.pl/audio/dzMpCj9GU9/dzem_-_harley_moj Jestem z Miasta - Elektryczne Gitary Nie Pij Piotrek - Elektryczne Gitary Co Ty Tutaj Robisz - Elektryczne Gitary Ona Jest Pedałem - Elektryczne Gitary Chłopaki Nie Płaczą - T. Love Pocałuj Noc - Varius Manx Zanim Zrozumiesz - Varius Manx Orła Cień - Varius Manx Piosenka Księżycowa - Varius Manx Małe Szczęścia - Robert Jason I Wszystko Się Może Zdarzyć - Anita Lipnicka Zamigotał Świat - Anita Lipnicka Takie Tango - Budka Suflera Strefa Półcienia - Budka Suflera Bez Aplauzu - Budka Suflera Jeden Raz - Budka Suflera Na Językach - Kayah Oprócz - Golden Life Kocham Cię - Chłopcy z Placu Broni Kochać Inaczej - De Mono Znów Jesteś Ze Mną - De Mono Statki Na Niebie - De Mono Kamień i Aksamit - De Mono J Love You Do Bólu - Robert Chojnacki Niecierpliwi - Robert Chojnacki Prawie Do Nieba - Robert Chojnacki Budzikom Śmierć - Robert Chojnacki Anioł - Maanam Wyjątkowo Zimny Maj - Maanam Zaopiekuj Się Mną - Rezerwat Imię Deszczu - Mafia Mocniej - Andrzej Piaseczny Jestem Kobietą - Edyta Górniak To Nie Ja - Edyta Górniak Konik Na Biegunach - Urszula Na Sen - Urszula Ja Płaczę - Urszula W Biegu - Natalia Kukulska Wypijmy Za Błędy - R. Rynkowski Makumba ska - Big Cyc Szalała, Szalała - Krywań Lato - Formacja NS Mogę Wszystko - LO 27 vipper29 - nope, covers with funny text Latest song - static.psiocrew.pl/mp3/Psio%20Crew%20-%20Hajduk.mp3 www.youtube.com/watch?v=L1d2mg421G0 Polish song that almost all Polish knows david130.wrzuta.pl/audio/1vq5fQiab3/czerwone_gitary_-_ktos_mnie_pokochal 80` andante.wrzuta.pl/audio/zc8Vx787qN/urszula_-_malinowy_krol blitz.wrzuta.pl/audio/jIBcfP4FbV/malgorzata_ostrowska_-_szklana_pogoda polish songs, old, new... 24h http //polskastacja.pl/play/aac_tpp.pls aac+ http //polskastacja.pl/play/aac_pnp.pls aac+ old leciu71.wrzuta.pl/audio/gTJwMhbF9T/rezerwat_-_zaopiekuj_sie_mna new jowitka007.wrzuta.pl/audio/5jrEUEgRjS/verba_rezerwat-zaopiekuj_sie_mna Marek Grechuta - Zegarmistrz swiatla www.wrzuta.pl/audio/1EiVH1OLkk/marek_grechuta_-_zegarmistrz_swiatla Marek Grechuta - Nie dokazuj andante.wrzuta.pl/audio/1t5IIYbRnZ/nie_dokazuj_-_marek_grechuta old Marek Grechuta Anawa - Dni Ktorych Nie Znamy marlena92.wrzuta.pl/audio/dCAcnwMN19/marek_grechuta_anawa_-_dni_ktorych_nie_znamy new Grachuta marlena92.wrzuta.pl/audio/dCAcnwMN19/marek_grechuta_anawa_-_dni_ktorych_nie_znamy Shakin Dudi - mam Dwie Lewe Ręce www.wrzuta.pl/audio/vlrUQAkvwQ/shakin_dudi_-_mam_dwie_lewe_rece Grzegorz Turnau, Rynkowski, Pod Budą and maaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaannnnny maaaaaaaaaaaaaaaaaaannnnnny ... lol KUKIZ ;) uzytkownik.wrzuta.pl/film/rwyIACt6Pl/o_hela_-_pawel_kukiz krzysiek2507.wrzuta.pl/film/41PhNh5BCM/borysewicz_kukiz_-_jesli_tylko_chcesz majka1304.wrzuta.pl/audio/1LSyDd0pM2/borysewicz_i_kukiz_-_jest_taki_dzien tarsycjusz.wrzuta.pl/audio/2BlnHOeTFq/yugopolis_i_pawel_kukiz_-_miasto_budzi_sie madzialena1625.wrzuta.pl/audio/xeOqk6wihK/kukiz-o_nic_nie_pytaj www.wrzuta.pl/audio/8TMZKvJGYR/pawel_kukiz_i_piersi_-_mietek_zul kedzior18.wrzuta.pl/audio/ykkYvwPj09/kukiz_i_piersi_-_wirus_sld wiedom.wrzuta.pl/audio/o02X0MoC8r/piersi_i_kukiz_-_oszukalas_mnie... pozytywny.wrzuta.pl/audio/tidw4pD6ZX/kukiz_i_piersi_-_rezerwa polo 29-08-2007 1 00 Wątki 658 Odpowiedzi 30580 buahhahahah to dosram i ja, niech bedzie z jajem www.wrzuta.pl/audio/vq5B9whfwt/marek_kondrat_-_mydelko_fa karramba - www.wrzuta.pl/audio/2baE2lCoDu/pocaluj_mnie_w_dupe [juz widze jak sie przy tym gibia lol] szczypior21.wrzuta.pl/audio/8Mxl9BAgfO/nowosc_verba_-_zycie_30_pazdziernika_2006 szczypior21.wrzuta.pl/audio/jP0rQl6Agc/mezo_kasia_wilk_-_sacrum_lepsza_jakosc and polish jean michael jarre karino.wrzuta.pl/audio/7peK2GW1M8/marek_bilinski_-_ucieczka_z_tropiku marcinagent007.wrzuta.pl/audio/rCvrGW9hpe/marek_bilinski_-_kapitan_nemo drivermsg.wrzuta.pl/audio/bYURrEtAg9/marek_bilinski_-_dom_w_dolinie_mgiel drivermsg.wrzuta.pl/audio/lHanidjoCJ/marek_bylinski_-_porachunki_z_blizniakami
https://w.atwiki.jp/oper/pages/1517.html
AKT IV Późny wieczór, plac otoczony wierzbami. Po jednej stronie widzów drewniany kościółek wiejski z cmentarzem, po drugiej widać wystawę dworu, dalej chaty wiejskie, w głębi wzgórza i skały, między któremi wije się rzeka. SCENA l Jontek Sam schodzi z góry. Nieszczęsna Halka! Gwałtem tu idzie, Za małoż jeszcze krzywdy w jej biedzie! Ciągle na myśli panicz niewierny. Kiedy go z żoną tu obaczy, Umrzeć gotowa! O Jezu miłosierny! Niech Twoja dłoń Sierotę biedną uchowa! Ty chroń ją Panie, chroń! po chwili Żeby ją tam powstrzymali! Ja nie mogłem. SCENA2 Jontek i Dudziarz. W głębi sceny wchodzi na górę i zaczyna wygrywać wesoło. Jontek odwracając się nagle Hej dudziarzu! Skądże wraz Wesołegoście zagrali? Dudziarz Trzeba ślub powitać, kumie. Jontek kiwając ręką Jeszcze czas! Jakoś lepiej się rozumie, Gdy, dudziarzu, smętniej gracie. Dudziarz Zmienia piosenkę pytając. Po naszemu? Jontek Oj tak, bracie! Szumią jodły na gór szczycie, Szumią sobie w dal, I młodemu smutne życie, Gdy ma w sercu żal. Z innych ludzi do nikogo, Jeno do ciebie, niebogo! Oj Halino, oj jedyno, Dziewczyno moja! Już w dziecinne lata nasze, Jam do czarnych skał Szedł w przepaście, bym ci ptaszę Małe z gniazdka dał. Zawszem tobie najwonniejszych Kwiatów przyniósł z gór, Dal z odpustu najpiękniejszych Koralików sznur. Nie mam żalu do nikogo, Jeno do ciebie, niebogo! Oj Halino, oj jedyno, To wina twoja. Rośnie krzaczek! W drzewko rośnie, Wzrosłaś, jakby czar. Ach! Za tobą bym radośnie Wskoczył w ognia żar. Lata jakby wichry biega, Jak potoki mkną. Przybył panicz i dla niego Pogardziłaś mną. Nie mam żalu do nikogo, Jeno do ciebie, niebogo! Oj Halino, oj jedyno, Dziewczyno moja! SCENA 3 Ciż i Halka. Szybko zbiega z gór, wyrywając się góralom i góralkom, co ją wstrzymują. Jontek do niej żywo Ach! - Odejdź, Halko, nie zostawaj się! Halka z uporem Nie! Jontek chcąc ją uprowadzić Na to nie zezwolę. Halka Wyrywa się mu i siada na kamieniu. Oj zobaczysz mnie, sokole! Dudziarz daje znak, że weselny orszak zbliża się, wszyscy wieśniacy schodzą na scenę. SCENA 4 Ciż i Dziemba. Dziemba Dobrze, żeście tu gromadą! Przywitajcież mi rozgłośnie I pokłońcie się radośnie Młodej pani. Chór Przywitamy ją rozgłośnie, Pokłonimy się radośnie. SCENA 5 Ciż, Stolnik, Janusz i Zofia, Wchodzą po kolei. Ściemnia się. Stolnik wchodząc Jak się macie, dobrzy ludzie? Chór Dziękujemy jegomości! Janusz wchodząc Jak się macie, jak się macie? Chór Dziękujemy paniczowi. Janusz spostrzegłszy Halkę, na stronie Wielki Boże! Ona tu! Zofia wchodząc z druhnami Jak się macie? Kobiety Dziękujemy panieneczce, Dziękujemy pani! Dziemba do wieśniaków Cóż? Czy wam zdrętwiała gęba? Witać - jakby skamienieli! Jakem Dziemba, herbu Ziemba, Głośniej, bo wam... Wszyscy Powitamy ją weselej! Dziękujemy panieneczce, Dziękujemy pani! Zofia spostrzegając Halkę Cóż to za biedna, blada dziewczyna? Chór Blada dziewczyna? Zofia Z tą twarzą smutną, milczącą? Chór Z tą twarzą smutną, milczącą. Janusz na stronie Ha! Czy też jej nie poznała? Zofia Jakaż to biedna dziewczyna, Z tą twarzą bladą, cierpiącą? Ta twarz mi się przypomina, Ach! Pomnę - widziałam ją! Stolnik Jakaż to biedna dziewczyna, Patrz Dziembo! Z twarzą cierpiącą? Ta twarz mi się przypomina, Zda się, widzieliśmy ją! Janusz na stronie Ach! Żeby jej nie poznała! Drżę cały, lica mi bledną... Ach! Po com ujrzał tę biedną, Ach! Po com ujrzał tu ją! Jontek na stronie Poznała, pewno poznała! Patrzy na niego, o Boże! Może domyśli się, może Pogardą ukarze go! Janusz na stronie Ach! Żeby jej nie poznała! Drżę cały z wstydu i trwogi, Dręczą mnie łzy tej niebogi, Niegodnie uwiodłem ją. Chór Poznała, przecie poznała, O - biedne, biedne obiedwie! Porzucił jedną zaledwie, Wnet druga już kocha go! Halka Nad moją biedą, zlituj się, Boże! Osłoń ją, osłoń opieką Twą! Wszyscy prócz Janusza Głos obłąkanej woła do Boga! Osłoń ją, Panie, opieką Twą! Zofia do Janusza Pamiętasz? Wszak widziałam ją. Janusz zmieszany O tak - moja ukochana! Jak nie pamiętać tej twarzy? W oczach rozpacz obłąkana, Tak boleśnie widać marzy. Halka Jaśku! Jaśku! Janusz na stronie boleśnie Bóg potężnie karać umie Chwilowy błąd! po chwili Może Zofia nie zrozumie. Prędzej, prędzej Chodźmy stąd! Nie wiem - z tą biedną Jak radzić sobie! Halka Gołąbeczek siadł na grobie. Zofia Co tobie, mała, co tobie? Janusz nagląco przerywa Idźmy, idźmy do kościoła! Czas, ach czas! Już mrok dokoła. Zofia tuląc się z płaczem do ojca Ojcze! Smutek niespodziany, Serce moje żalem zmógł. Stolnik wzruszony Mąż przez serce twe wybrany, Niech wam szczęście zsyła Bóg! W orszaku weselnym, prócz Dziemby, Zofia z głową opartą na ramieniu ojca i Janusz wchodzą do kościoła. SCENA 6 Halka, Jontek, Dziemba i chór odprowadzając orszak ślubny. Chór Daj wam Boże, długie lata I pożycie złote! Niech wam samo szczęście splata Radość... Jontek na stronie I zgryzotę. Dziemba Kto tam odezwał się? Chór Nikt, nikt! Dziemba A więc dalej, spieszcie się! I parami, i wesoło, Państwa młodych zawrzeć w koło! I parami, i radośnie, Zaśpiewajcie nam rozgłośnie, Gdy powrócim... Chór Zaśpiewamy wam wesoło. Wszyscy prócz Halki i Jontka wchodzą do kościoła. SCENA 7 Halka, Jontek. Coraz ciemniej. Halka Oj wesoło, oj wesoło! Jontek Więc widziałaś, więc słyszałaś, Teraz więc przekonaj się! Halka przytomniej Gdzie mój sokół? Jaśko gdzie? Jontek Patrzaj - tam! wskazując na kościół Halka patrząc Ach! Wraca, pada na ziemię. Jontek staje blisko drzwi kościelnych, Jontek do Halki Przed ołtarzem stoją razem, Pleban czyta, oni z cicha Wtórzą za nim, a z wyrazem Każdym płacze panna młoda, A twój Jaśko się uśmiecha. Halka Oj, szkoda cię Jaśku, szkoda! I mnie szkoda. Ale czemu Jontku, dręczysz, męczysz mnie? Jontek nie zważając Teraz pierścień on jej dał, Ona pierścień dała jemu, Ale płacze, a on stoi Tak wesoły jak i stał. Halka Oj, żebyś, ty Jontku znał, Co się w sercu dzieje, tu. Aż się mówić człowiek boi. Jontek Już, już! Wbiega do kościoła. Halka Już. Chce biec, wtem słychać pieśń, która ją wstrzymuje. SCENA 8 Halka sama. Coraz ciemniej. Pieśń z kościoła Ojcze z niebios, Boże, Panie! Tu na ziemię ześlij nam Twoje święte zmiłowanie! Ojcze z niebios, Boże, Panie! Halka zrywając się nagle Ha! Dzieciątko nam Umiera, w chatce umiera. A matka tu, a ojciec tam! Dziecię wyciąga rączęta I miłosiernie spoziera. A matka tu, a ojciec tam! I ptak drapieżny pisklęta Karmi, otula i lula, A moje dziecię umiera! O mój maleńki! Któż do trumienki Ubierze cię? Spowije cię? Kto zakołysze Na śmierci sen? A serce gdzie? Hej - Jaśku, gdzie? A łzy te moje, te krwawe łzy, Ja zemszczę się, podpalę cię, Boś serce srodze zakrwawił mi. Bo matka ja - i żona twa Zabiję cię, słyszysz mnie ty? Biegnie w szale, zbiera chrust i słomę rozsypaną na placu, zrywa kilka gałązek wierzbowych i zapala u lampki przed kościołem. Chór z kościoła Boże mocny, Święty Boże, Nad Twym ludem zlituj się! Wszakże dłoń Twa wszystko może, Boże mocny, Święty Boże! Ach! Przez Syna Twego męki Naszej biedzie ulżyć chciej! Łzom pofolguj, ukój jęki, Boże wielki litość miej! Halka Ha! Ciska w rzekę zapalony pęk chrustu, który sycząc gaśnie, a sama z płaczem pada na kolana. Księżyc rozjaśnia błękit. Boże mocny! litość miej! Boże święty, dzięki Ci! po chwili z rezygnacją Jażbym cię zabić miała, mój drogi, Jaśka i pana mojego? Przebacz! Ach przebacz łzom twej niebogi, Śmierci dzieciątka naszego. O żyj szczęśliwy, żyj, choć nie dla mnie, Z tą piękną panią raduj się ty! I czasem tylko pomódl się za mnie, O Jaśku, Jaśku - błogosławię ci! Biegnie na górę i z okrzykiem ciska się w rzekę, SCENA 9 Jontek i wszyscy, co weszli do kościoła, prócz Dziemby i kilku drużbów, wybiegają. Jontek nie spostrzegłszy Halki, biegnie niespokojny z kilku góralami na skały. Jontek Halko, Halko, Boże! Nagle ciska się za nią do wody. Chór Już za późno, już za późno, Utonęła biedna już! Janusz, Stolnik i Zofia Kto utonął? Jontek zmoczony, zziajany, wnosząc trupa Halki z rozpuszczonymi włosami Halka! Janusz z krzykiem przeraźliwym Halka! Wbiega na skaty nad rzeką i ciska się do wody. SCENA 10 Ciż i Dziemba z kilku drużbami teraz dopiero wychodzą z kościoła. Dziemba do ludu Właśnie teraz nadszedł czas Państwu skłonić się wesoło, I zaśpiewać piosnkę wraz! Chór smutnie Zaśpiewamy ją wokoło! Widać na czółnie na rzece martwą Halkę, przy niej Jontek podaje rękę Januszowi, który się z wody wdziera na czółno. Zasłona spada. AKT IV Późny wieczór, plac otoczony wierzbami. Po jednej stronie widzów drewniany kościółek wiejski z cmentarzem, po drugiej widać wystawę dworu, dalej chaty wiejskie, w głębi wzgórza i skały, między któremi wije się rzeka. SCENA l Jontek Sam schodzi z góry. Nieszczęsna Halka! Gwałtem tu idzie, Za małoż jeszcze krzywdy w jej biedzie! Ciągle na myśli panicz niewierny. Kiedy go z żoną tu obaczy, Umrzeć gotowa! O Jezu miłosierny! Niech Twoja dłoń Sierotę biedną uchowa! Ty chroń ją Panie, chroń! po chwili Żeby ją tam powstrzymali! Ja nie mogłem. SCENA2 Jontek i Dudziarz. W głębi sceny wchodzi na górę i zaczyna wygrywać wesoło. Jontek odwracając się nagle Hej dudziarzu! Skądże wraz Wesołegoście zagrali? Dudziarz Trzeba ślub powitać, kumie. Jontek kiwając ręką Jeszcze czas! Jakoś lepiej się rozumie, Gdy, dudziarzu, smętniej gracie. Dudziarz Zmienia piosenkę pytając. Po naszemu? Jontek Oj tak, bracie! Szumią jodły na gór szczycie, Szumią sobie w dal, I młodemu smutne życie, Gdy ma w sercu żal. Z innych ludzi do nikogo, Jeno do ciebie, niebogo! Oj Halino, oj jedyno, Dziewczyno moja! Już w dziecinne lata nasze, Jam do czarnych skał Szedł w przepaście, bym ci ptaszę Małe z gniazdka dał. Zawszem tobie najwonniejszych Kwiatów przyniósł z gór, Dal z odpustu najpiękniejszych Koralików sznur. Nie mam żalu do nikogo, Jeno do ciebie, niebogo! Oj Halino, oj jedyno, To wina twoja. Rośnie krzaczek! W drzewko rośnie, Wzrosłaś, jakby czar. Ach! Za tobą bym radośnie Wskoczył w ognia żar. Lata jakby wichry biega, Jak potoki mkną. Przybył panicz i dla niego Pogardziłaś mną. Nie mam żalu do nikogo, Jeno do ciebie, niebogo! Oj Halino, oj jedyno, Dziewczyno moja! SCENA 3 Ciż i Halka. Szybko zbiega z gór, wyrywając się góralom i góralkom, co ją wstrzymują. Jontek do niej żywo Ach! - Odejdź, Halko, nie zostawaj się! Halka z uporem Nie! Jontek chcąc ją uprowadzić Na to nie zezwolę. Halka Wyrywa się mu i siada na kamieniu. Oj zobaczysz mnie, sokole! Dudziarz daje znak, że weselny orszak zbliża się, wszyscy wieśniacy schodzą na scenę. SCENA 4 Ciż i Dziemba. Dziemba Dobrze, żeście tu gromadą! Przywitajcież mi rozgłośnie I pokłońcie się radośnie Młodej pani. Chór Przywitamy ją rozgłośnie, Pokłonimy się radośnie. SCENA 5 Ciż, Stolnik, Janusz i Zofia, Wchodzą po kolei. Ściemnia się. Stolnik wchodząc Jak się macie, dobrzy ludzie? Chór Dziękujemy jegomości! Janusz wchodząc Jak się macie, jak się macie? Chór Dziękujemy paniczowi. Janusz spostrzegłszy Halkę, na stronie Wielki Boże! Ona tu! Zofia wchodząc z druhnami Jak się macie? Kobiety Dziękujemy panieneczce, Dziękujemy pani! Dziemba do wieśniaków Cóż? Czy wam zdrętwiała gęba? Witać - jakby skamienieli! Jakem Dziemba, herbu Ziemba, Głośniej, bo wam... Wszyscy Powitamy ją weselej! Dziękujemy panieneczce, Dziękujemy pani! Zofia spostrzegając Halkę Cóż to za biedna, blada dziewczyna? Chór Blada dziewczyna? Zofia Z tą twarzą smutną, milczącą? Chór Z tą twarzą smutną, milczącą. Janusz na stronie Ha! Czy też jej nie poznała? Zofia Jakaż to biedna dziewczyna, Z tą twarzą bladą, cierpiącą? Ta twarz mi się przypomina, Ach! Pomnę - widziałam ją! Stolnik Jakaż to biedna dziewczyna, Patrz Dziembo! Z twarzą cierpiącą? Ta twarz mi się przypomina, Zda się, widzieliśmy ją! Janusz na stronie Ach! Żeby jej nie poznała! Drżę cały, lica mi bledną... Ach! Po com ujrzał tę biedną, Ach! Po com ujrzał tu ją! Jontek na stronie Poznała, pewno poznała! Patrzy na niego, o Boże! Może domyśli się, może Pogardą ukarze go! Janusz na stronie Ach! Żeby jej nie poznała! Drżę cały z wstydu i trwogi, Dręczą mnie łzy tej niebogi, Niegodnie uwiodłem ją. Chór Poznała, przecie poznała, O - biedne, biedne obiedwie! Porzucił jedną zaledwie, Wnet druga już kocha go! Halka Nad moją biedą, zlituj się, Boże! Osłoń ją, osłoń opieką Twą! Wszyscy prócz Janusza Głos obłąkanej woła do Boga! Osłoń ją, Panie, opieką Twą! Zofia do Janusza Pamiętasz? Wszak widziałam ją. Janusz zmieszany O tak - moja ukochana! Jak nie pamiętać tej twarzy? W oczach rozpacz obłąkana, Tak boleśnie widać marzy. Halka Jaśku! Jaśku! Janusz na stronie boleśnie Bóg potężnie karać umie Chwilowy błąd! po chwili Może Zofia nie zrozumie. Prędzej, prędzej Chodźmy stąd! Nie wiem - z tą biedną Jak radzić sobie! Halka Gołąbeczek siadł na grobie. Zofia Co tobie, mała, co tobie? Janusz nagląco przerywa Idźmy, idźmy do kościoła! Czas, ach czas! Już mrok dokoła. Zofia tuląc się z płaczem do ojca Ojcze! Smutek niespodziany, Serce moje żalem zmógł. Stolnik wzruszony Mąż przez serce twe wybrany, Niech wam szczęście zsyła Bóg! W orszaku weselnym, prócz Dziemby, Zofia z głową opartą na ramieniu ojca i Janusz wchodzą do kościoła. SCENA 6 Halka, Jontek, Dziemba i chór odprowadzając orszak ślubny. Chór Daj wam Boże, długie lata I pożycie złote! Niech wam samo szczęście splata Radość... Jontek na stronie I zgryzotę. Dziemba Kto tam odezwał się? Chór Nikt, nikt! Dziemba A więc dalej, spieszcie się! I parami, i wesoło, Państwa młodych zawrzeć w koło! I parami, i radośnie, Zaśpiewajcie nam rozgłośnie, Gdy powrócim... Chór Zaśpiewamy wam wesoło. Wszyscy prócz Halki i Jontka wchodzą do kościoła. SCENA 7 Halka, Jontek. Coraz ciemniej. Halka Oj wesoło, oj wesoło! Jontek Więc widziałaś, więc słyszałaś, Teraz więc przekonaj się! Halka przytomniej Gdzie mój sokół? Jaśko gdzie? Jontek Patrzaj - tam! wskazując na kościół Halka patrząc Ach! Wraca, pada na ziemię. Jontek staje blisko drzwi kościelnych, Jontek do Halki Przed ołtarzem stoją razem, Pleban czyta, oni z cicha Wtórzą za nim, a z wyrazem Każdym płacze panna młoda, A twój Jaśko się uśmiecha. Halka Oj, szkoda cię Jaśku, szkoda! I mnie szkoda. Ale czemu Jontku, dręczysz, męczysz mnie? Jontek nie zważając Teraz pierścień on jej dał, Ona pierścień dała jemu, Ale płacze, a on stoi Tak wesoły jak i stał. Halka Oj, żebyś, ty Jontku znał, Co się w sercu dzieje, tu. Aż się mówić człowiek boi. Jontek Już, już! Wbiega do kościoła. Halka Już. Chce biec, wtem słychać pieśń, która ją wstrzymuje. SCENA 8 Halka sama. Coraz ciemniej. Pieśń z kościoła Ojcze z niebios, Boże, Panie! Tu na ziemię ześlij nam Twoje święte zmiłowanie! Ojcze z niebios, Boże, Panie! Halka zrywając się nagle Ha! Dzieciątko nam Umiera, w chatce umiera. A matka tu, a ojciec tam! Dziecię wyciąga rączęta I miłosiernie spoziera. A matka tu, a ojciec tam! I ptak drapieżny pisklęta Karmi, otula i lula, A moje dziecię umiera! O mój maleńki! Któż do trumienki Ubierze cię? Spowije cię? Kto zakołysze Na śmierci sen? A serce gdzie? Hej - Jaśku, gdzie? A łzy te moje, te krwawe łzy, Ja zemszczę się, podpalę cię, Boś serce srodze zakrwawił mi. Bo matka ja - i żona twa Zabiję cię, słyszysz mnie ty? Biegnie w szale, zbiera chrust i słomę rozsypaną na placu, zrywa kilka gałązek wierzbowych i zapala u lampki przed kościołem. Chór z kościoła Boże mocny, Święty Boże, Nad Twym ludem zlituj się! Wszakże dłoń Twa wszystko może, Boże mocny, Święty Boże! Ach! Przez Syna Twego męki Naszej biedzie ulżyć chciej! Łzom pofolguj, ukój jęki, Boże wielki litość miej! Halka Ha! Ciska w rzekę zapalony pęk chrustu, który sycząc gaśnie, a sama z płaczem pada na kolana. Księżyc rozjaśnia błękit. Boże mocny! litość miej! Boże święty, dzięki Ci! po chwili z rezygnacją Jażbym cię zabić miała, mój drogi, Jaśka i pana mojego? Przebacz! Ach przebacz łzom twej niebogi, Śmierci dzieciątka naszego. O żyj szczęśliwy, żyj, choć nie dla mnie, Z tą piękną panią raduj się ty! I czasem tylko pomódl się za mnie, O Jaśku, Jaśku - błogosławię ci! Biegnie na górę i z okrzykiem ciska się w rzekę, SCENA 9 Jontek i wszyscy, co weszli do kościoła, prócz Dziemby i kilku drużbów, wybiegają. Jontek nie spostrzegłszy Halki, biegnie niespokojny z kilku góralami na skały. Jontek Halko, Halko, Boże! Nagle ciska się za nią do wody. Chór Już za późno, już za późno, Utonęła biedna już! Janusz, Stolnik i Zofia Kto utonął? Jontek zmoczony, zziajany, wnosząc trupa Halki z rozpuszczonymi włosami Halka! Janusz z krzykiem przeraźliwym Halka! Wbiega na skaty nad rzeką i ciska się do wody. SCENA 10 Ciż i Dziemba z kilku drużbami teraz dopiero wychodzą z kościoła. Dziemba do ludu Właśnie teraz nadszedł czas Państwu skłonić się wesoło, I zaśpiewać piosnkę wraz! Chór smutnie Zaśpiewamy ją wokoło! Widać na czółnie na rzece martwą Halkę, przy niej Jontek podaje rękę Januszowi, który się z wody wdziera na czółno. Zasłona spada. Tekst libretta według wydania Gustawa Gebethnera i spółki, Warszawa 1860 Halka - wersja wileńska (1848). libretto Włodzimierz Wolski Moniuszko,Stanisław/Halka
https://w.atwiki.jp/oper/pages/1514.html
AKT I W mieście, w domu Stolnika. Boczna sala. W głębi troje wysokich drzwi szklanych, wychodzących na ogród, po jednej stronie widzów widać uchylone drzwi do sali balowej, po drugiej stół, przy którym goście, ucztujący ze Stolnikiem; Dziemba, krzątając się napełnia puchary. Z sali balowej, rzęsiście oświetlonej, inni goście wychodzą w parach poloneza i krążą po scenie. SCENA 1 Stolnik, Dziemba i chór gości. Dziemba Niechaj żyje para młoda, Przy zaręczyn tych obrzędzie! Wieczna miłość, wieczna zgoda W młodem stadle niechaj będzie! Wszak ci to się dwa klejnoty, Starodawnej godła cnoty, W jedno godło dzisiaj wiążą Pomian, panie, z Odrowążą! Chór Wiwat, Wiwat! - Para młoda! Ciągła miłość, ciągła zgoda, Niechaj nie opuszcza cię! Starodawne dwa klejnoty, Godła męstwa, godła cnoty, Chlubnie dziś jednoczą się. Dziemba i chór Spojrzyj na nich, aż drży dusza, Jaka u nich godność równa! Jak stworzona dla Janusza, Nasza Zofia Stolnikówna! Kilku z gości A oboje równi stanem, Jak urodą, tak i wianem. Niech im szczęście pasmo wije! Niechaj żyją! Niechaj żyje Cny Odrowąż z cnym Pomianem! Stolnik Panom braciom dzięki nasze! Ich życzliwość dobrze znam, Górą czasze! Zdrowie wasze! Kochajmy się! Chór Szczęście wam! Dziemba z chórem odchodzą, krzycząc jeszcze Niech żyje! SCENA 2 Stolnik, Zofia i Janusz wchodząc z sali. Janusz Pobłogosław, ojcze panie! Bo już cię tak nazwać śmiem. Zofia Twoja dobroć to wybrała, Co ją pieszczę w sercu mem. razem Pobłogosław ojcze panie! Oto prośba nasza cała. Stolnik Już serc waszych związek błogi Dawno moja chęć uznała. Zofia i Janusz Pobłogosław, ojcze drogi! Stolnik błogosławiąc Niech więc wola Twoja Panie, Ojcze z niebios, stanie się! Słychać za sceną śpiew. Jako od wichru krzew połamany, Tak się duszyczka stargała. Zofia Co to za glos? śpiew za sceną Gdzieżeś, ach gdzieżeś wianku różany, Gdzie w nim lilijko ty biała? Zofia Jaki stroskany! Januszu! Czy nie znasz go? śpiew za sceną Zabrał mi wszystko Jaśko, mój sokół, Zabrał mnie całą niebogę... Janusz zmieszany do Zofii Nie znam, nie wiem... na stronie Biedna dziewka! Cóż przywiodło tutaj ją? śpiew za sceną A ja go szukam, szukam naokół, A ja go znaleźć nie mogę... Stolnik Czyjaż w mym ogrodzie śpiewka O tej porze? Dziwne to! Janusz na stronie To głos Halki. Skąd ta dziewka Tu się zjawia z śpiewką tą? Może znowu obłąkana... Zofia O Januszu! Co to znaczy Ten śpiew żalu, śpiew rozpaczy? Stolnik A to śmiałość niesłychana! Chce iść do ogrodu, Janusz go wstrzymuje. Janusz wzruszony, do Zofii O tak! Drogi mój aniele! Tej piosenki dźwięk powiada Gdy nam radość i wesele, Dla niej smutek, dla niej biada! Głos niedoli znam, Ja zobaczę sam! Zofia do siebie Jakaż radość i wesele, Jakiż urok sercem włada! Że on dobry, że tak wiele Go obchodzi ludzka biada. Głos niedoli tam, Co zatęsknił nam. Stolnik Tej śmiałości już za wiele! Ale gdy to jęczy, biada! Oto wesprzeć ją wypada, Słusznie, słusznie! Nam wesele, A niedola tam! Idź zobaczyć sam! Odchodzi z Zofią, która z uwielbieniem spogląda na Janusza. SCENA 3 Janusz sam smutny i niespokojny Skąd tu przybyła mimo mej woli? To piekło ją chyba gnało. Choć żal jej tak boli mnie, boli... Lecz już za późno, już się stało, I serce inną ukochało... Ha! A może łzy niedoli Gdy ją ujrzę, uspokoję... A potem precz! Precz! Jej łez się boję. Czemu mnie w chwilach samotnych owych, Gdy serce tęskni, gdy serce wre, Twarz jej zabłysła z warkoczów płowych, Uśmiech czarowny z ust koralowych, Spod rzęsów długich źrenice dwie? Czemu się dusza nagle wzburzyła, Jak rzeka, kiedy wicher u fal? Co mnie sierota biedna zrobiła, Aby ją rozpacz wieczna dręczyła, Bym ja zgryzotą, dzielił jej żal? SCENA 4 Janusz i Halka, wchodzi nie widząc go początkowo. Halka Jako od burzy krzew połamany, Tak się duszyczka stargała. Gdzieżeś, ach gdzieżeś, wianku różany, Gdzie w nim lilijko ty biała? Zabrał mi wszystko Jaśko mój sokół, Zabrał mnie całą niebogę. A ja go szukam, szukam naokół, A ja go znaleźć nie mogę. Gdzieżeś, ach gdzieżeś, o mój sokole, Gdzie moje słonko na jasnem niebie? Jak kłos, rzucony na puste pole, Tak zwiędnę, umrę bez ciebie. Odwraca się i spostrzegłszy go, z okrzykiem radości biegnie do niego i chwyta za rękę. O panie! Mnie Jontek mówił, Mnie Jontek smucił, Żeś ty mnie zgubił, Żeś mnie porzucił... A ja cię widzę! Ja głowę tulę Do twojej piersi. I ty tak czule, Jak dawniej na mnie spoglądasz się. O mój sokole, o słonko me! Janusz na stronie Przeklęta chwila! Ach! Jak tu kłamać, Gdy łza jej każda tak dręczy mnie! do Halki Próżne twe płacze, cierpienia twoje! Ja ciebie zgubić, ja cię porzucić? Tylko się oddal. Nie chciałbym stryja, Gdyby mnie z tobą ujrzał, zasmucić! Nie bój się, nie bój! Wola niczyja Z mojego serca nie wygna cię! Halka w uniesieniu O mój sokole, o słonko me! Janusz z lekka się odsuwa Uspokój się, uspokój się! Ja cię zapomnieć, ja cię porzucić! Opuszczaj prędzej te miejskie mury, Czekaj za miastem, nad Wisłą tam, Gdzie krzyż na drodze, koło figury, Ja przyjdę wraz, ja przyjdę sam... A potem wnet powrócić nam Do naszych gór. - Tam znowu nam Szczęście i raj... Halka Powtarza za nim radośnie. ...Do naszych gór i znowu nam Szczęście i raj! Janusz Z kim przyszłaś tu? Halka nie zważając O mój sokole! Janusz Z kim przyszłaś tu? Halka nie zważając, coraz radośniej O słonko moje! O dobry panie? Znowuś ten sam! Janusz nagląc Oddal się stąd! Ja przyjdę tam! Halka O panie! Janusz Oddal się stąd! Ja przyjdę sam! Halka O panie Dobry! Zawsze kochasz mnie... Janusz Uchodź stąd, błagam cię! Halka Prawda? Już mnie nie porzucisz! Wrócisz w nasze góry, wrócisz, Sokole mój! Nad rzeczułką ja usiędę I tak tęskno czekać będę Aż przylecisz wraz. Wtedy będziem zawsze społem, Zawsze z tobą, z mym sokołem, Chyba śmierć rozłączy nas! Janusz niespokojny Tak! Ja cię już nie porzucę, Wrócę w nasze góry, wrócę, Aniele mój! Nad rzeczułką ty usiędziesz, I tak czekać, czekać będziesz, Aż powrócę wraz. Wtedy będziem znowu społem, Znowu z tobą, z mym aniołem, Chyba śmierć rozłączy nas! Przycisnąwszy ją do serca, wyprowadza do ogrodu, zamyka wszystkie trzy podwoje i zadumany idzie do sali. Goście zatrzymują go we drzwiach. SCENA 5 Janusz i goście. Jedni Gdzieżeś, gdzieżeś, panie młody? Hulać trzeba, kiedy gody! Janusz z przymusem Służę wam, służę... Drudzy obstępując go, ciszej W czepkuś zrodzon, panie bracie, Cudna Zosia, jakby skra. Janusz zadumany, podając im rękę Dzięki, dzięki! Kilku Winszujecie, rozprawiacie, A kapela gra i gra... SCENA 6 Ciż, Stolnik. Trzyma Zofię pod rękę. Dziemba z dzbanem srebrnym i jeden z gości, który trzyma w ręku olbrzymi roztruchan Zygmuntowski. We drzwiach od sali ukazuje się kilka kobiet. Chór w ukłonach do Stolnika Oj Stolniku! Spocząć czas! Waszmość nic nam nie folguje. Karmi, poi, podejmuje Po królewsku nas. Jeden z gości Wychyliwszy roztruchan, oddaje go Dziembie. Przezacnego domu zdrowie! Chór Oj Stolniku! Spocząć czas! Waszmość nic nam nie folguje. Karmi, poi, podejmuje Po królewsku nas. Drugi z gości do którego pił poprzedzający I przezacnej koligacji!... Stolnik Wzruszony, puszcza rękę Zofii, kłaniając się wszystkim od serca czapką. O mościwi mi panowie! W istnej błąka alteracji Moich wdzięków przedsięwzięcie, Że was tylu w tym momencie Rzuca splendor na mój domek! ze łzami Żeście tak do serca wzięli, Iż jedyny ów potomek Mego rodu po kądzieli, W moim, panie, wdowim stanie, Wkrótce ojca osamotni, Gdy połączy się z Januszem... Janusz i Zofia Chylą mu się do nóg. Ojcze drogi! Stolnik Podnosi ich. Córko moja, moje dzieci! do gości weselej Więc waszmoście, gdy ochotni, Prosim dalej z animuszem! ChórWiwat! Wiwat! Stolnik ochoczo A z młodzieży, kto mi wierzy, Kto mnie kocha, hop w obcasy! Do różańca i do tańca! Jak bywało w dawne czasy. Chór Wiwat! Wiwat! Dziemba z cicha do Stolnika Cny Stolniku! A dyć w sali, Jakby w łaźni tak siarczyście! Gdyby i tu popląsali! Stolnik Mój Dziembuniu, oczywiście! Dobrą radę Waść udziela! Dziemba we drzwiach sali Z mazowiecka! Rżnij kapela! Słychać muzykę z sali, grającą mazura; wpadają tańczące pary. Dziemba obchodzi z dzbanem, który mu służba napełnia, i z kielichem. Po każdym toaście słychać wiwat! Stolnik z Zofią i kilku gośćmi siadają. Janusz za nimi stoi zadumany. Zasłona spada. AKT I W mieście, w domu Stolnika. Boczna sala. W głębi troje wysokich drzwi szklanych, wychodzących na ogród, po jednej stronie widzów widać uchylone drzwi do sali balowej, po drugiej stół, przy którym goście, ucztujący ze Stolnikiem; Dziemba, krzątając się napełnia puchary. Z sali balowej, rzęsiście oświetlonej, inni goście wychodzą w parach poloneza i krążą po scenie. SCENA 1 Stolnik, Dziemba i chór gości. Dziemba Niechaj żyje para młoda, Przy zaręczyn tych obrzędzie! Wieczna miłość, wieczna zgoda W młodem stadle niechaj będzie! Wszak ci to się dwa klejnoty, Starodawnej godła cnoty, W jedno godło dzisiaj wiążą Pomian, panie, z Odrowążą! Chór Wiwat, Wiwat! - Para młoda! Ciągła miłość, ciągła zgoda, Niechaj nie opuszcza cię! Starodawne dwa klejnoty, Godła męstwa, godła cnoty, Chlubnie dziś jednoczą się. Dziemba i chór Spojrzyj na nich, aż drży dusza, Jaka u nich godność równa! Jak stworzona dla Janusza, Nasza Zofia Stolnikówna! Kilku z gości A oboje równi stanem, Jak urodą, tak i wianem. Niech im szczęście pasmo wije! Niechaj żyją! Niechaj żyje Cny Odrowąż z cnym Pomianem! Stolnik Panom braciom dzięki nasze! Ich życzliwość dobrze znam, Górą czasze! Zdrowie wasze! Kochajmy się! Chór Szczęście wam! Dziemba z chórem odchodzą, krzycząc jeszcze Niech żyje! SCENA 2 Stolnik, Zofia i Janusz wchodząc z sali. Janusz Pobłogosław, ojcze panie! Bo już cię tak nazwać śmiem. Zofia Twoja dobroć to wybrała, Co ją pieszczę w sercu mem. razem Pobłogosław ojcze panie! Oto prośba nasza cała. Stolnik Już serc waszych związek błogi Dawno moja chęć uznała. Zofia i Janusz Pobłogosław, ojcze drogi! Stolnik błogosławiąc Niech więc wola Twoja Panie, Ojcze z niebios, stanie się! Słychać za sceną śpiew. Jako od wichru krzew połamany, Tak się duszyczka stargała. Zofia Co to za glos? śpiew za sceną Gdzieżeś, ach gdzieżeś wianku różany, Gdzie w nim lilijko ty biała? Zofia Jaki stroskany! Januszu! Czy nie znasz go? śpiew za sceną Zabrał mi wszystko Jaśko, mój sokół, Zabrał mnie całą niebogę... Janusz zmieszany do Zofii Nie znam, nie wiem... na stronie Biedna dziewka! Cóż przywiodło tutaj ją? śpiew za sceną A ja go szukam, szukam naokół, A ja go znaleźć nie mogę... Stolnik Czyjaż w mym ogrodzie śpiewka O tej porze? Dziwne to! Janusz na stronie To głos Halki. Skąd ta dziewka Tu się zjawia z śpiewką tą? Może znowu obłąkana... Zofia O Januszu! Co to znaczy Ten śpiew żalu, śpiew rozpaczy? Stolnik A to śmiałość niesłychana! Chce iść do ogrodu, Janusz go wstrzymuje. Janusz wzruszony, do Zofii O tak! Drogi mój aniele! Tej piosenki dźwięk powiada Gdy nam radość i wesele, Dla niej smutek, dla niej biada! Głos niedoli znam, Ja zobaczę sam! Zofia do siebie Jakaż radość i wesele, Jakiż urok sercem włada! Że on dobry, że tak wiele Go obchodzi ludzka biada. Głos niedoli tam, Co zatęsknił nam. Stolnik Tej śmiałości już za wiele! Ale gdy to jęczy, biada! Oto wesprzeć ją wypada, Słusznie, słusznie! Nam wesele, A niedola tam! Idź zobaczyć sam! Odchodzi z Zofią, która z uwielbieniem spogląda na Janusza. SCENA 3 Janusz sam smutny i niespokojny Skąd tu przybyła mimo mej woli? To piekło ją chyba gnało. Choć żal jej tak boli mnie, boli... Lecz już za późno, już się stało, I serce inną ukochało... Ha! A może łzy niedoli Gdy ją ujrzę, uspokoję... A potem precz! Precz! Jej łez się boję. Czemu mnie w chwilach samotnych owych, Gdy serce tęskni, gdy serce wre, Twarz jej zabłysła z warkoczów płowych, Uśmiech czarowny z ust koralowych, Spod rzęsów długich źrenice dwie? Czemu się dusza nagle wzburzyła, Jak rzeka, kiedy wicher u fal? Co mnie sierota biedna zrobiła, Aby ją rozpacz wieczna dręczyła, Bym ja zgryzotą, dzielił jej żal? SCENA 4 Janusz i Halka, wchodzi nie widząc go początkowo. Halka Jako od burzy krzew połamany, Tak się duszyczka stargała. Gdzieżeś, ach gdzieżeś, wianku różany, Gdzie w nim lilijko ty biała? Zabrał mi wszystko Jaśko mój sokół, Zabrał mnie całą niebogę. A ja go szukam, szukam naokół, A ja go znaleźć nie mogę. Gdzieżeś, ach gdzieżeś, o mój sokole, Gdzie moje słonko na jasnem niebie? Jak kłos, rzucony na puste pole, Tak zwiędnę, umrę bez ciebie. Odwraca się i spostrzegłszy go, z okrzykiem radości biegnie do niego i chwyta za rękę. O panie! Mnie Jontek mówił, Mnie Jontek smucił, Żeś ty mnie zgubił, Żeś mnie porzucił... A ja cię widzę! Ja głowę tulę Do twojej piersi. I ty tak czule, Jak dawniej na mnie spoglądasz się. O mój sokole, o słonko me! Janusz na stronie Przeklęta chwila! Ach! Jak tu kłamać, Gdy łza jej każda tak dręczy mnie! do Halki Próżne twe płacze, cierpienia twoje! Ja ciebie zgubić, ja cię porzucić? Tylko się oddal. Nie chciałbym stryja, Gdyby mnie z tobą ujrzał, zasmucić! Nie bój się, nie bój! Wola niczyja Z mojego serca nie wygna cię! Halka w uniesieniu O mój sokole, o słonko me! Janusz z lekka się odsuwa Uspokój się, uspokój się! Ja cię zapomnieć, ja cię porzucić! Opuszczaj prędzej te miejskie mury, Czekaj za miastem, nad Wisłą tam, Gdzie krzyż na drodze, koło figury, Ja przyjdę wraz, ja przyjdę sam... A potem wnet powrócić nam Do naszych gór. - Tam znowu nam Szczęście i raj... Halka Powtarza za nim radośnie. ...Do naszych gór i znowu nam Szczęście i raj! Janusz Z kim przyszłaś tu? Halka nie zważając O mój sokole! Janusz Z kim przyszłaś tu? Halka nie zważając, coraz radośniej O słonko moje! O dobry panie? Znowuś ten sam! Janusz nagląc Oddal się stąd! Ja przyjdę tam! Halka O panie! Janusz Oddal się stąd! Ja przyjdę sam! Halka O panie Dobry! Zawsze kochasz mnie... Janusz Uchodź stąd, błagam cię! Halka Prawda? Już mnie nie porzucisz! Wrócisz w nasze góry, wrócisz, Sokole mój! Nad rzeczułką ja usiędę I tak tęskno czekać będę Aż przylecisz wraz. Wtedy będziem zawsze społem, Zawsze z tobą, z mym sokołem, Chyba śmierć rozłączy nas! Janusz niespokojny Tak! Ja cię już nie porzucę, Wrócę w nasze góry, wrócę, Aniele mój! Nad rzeczułką ty usiędziesz, I tak czekać, czekać będziesz, Aż powrócę wraz. Wtedy będziem znowu społem, Znowu z tobą, z mym aniołem, Chyba śmierć rozłączy nas! Przycisnąwszy ją do serca, wyprowadza do ogrodu, zamyka wszystkie trzy podwoje i zadumany idzie do sali. Goście zatrzymują go we drzwiach. SCENA 5 Janusz i goście. Jedni Gdzieżeś, gdzieżeś, panie młody? Hulać trzeba, kiedy gody! Janusz z przymusem Służę wam, służę... Drudzy obstępując go, ciszej W czepkuś zrodzon, panie bracie, Cudna Zosia, jakby skra. Janusz zadumany, podając im rękę Dzięki, dzięki! Kilku Winszujecie, rozprawiacie, A kapela gra i gra... SCENA 6 Ciż, Stolnik. Trzyma Zofię pod rękę. Dziemba z dzbanem srebrnym i jeden z gości, który trzyma w ręku olbrzymi roztruchan Zygmuntowski. We drzwiach od sali ukazuje się kilka kobiet. Chór w ukłonach do Stolnika Oj Stolniku! Spocząć czas! Waszmość nic nam nie folguje. Karmi, poi, podejmuje Po królewsku nas. Jeden z gości Wychyliwszy roztruchan, oddaje go Dziembie. Przezacnego domu zdrowie! Chór Oj Stolniku! Spocząć czas! Waszmość nic nam nie folguje. Karmi, poi, podejmuje Po królewsku nas. Drugi z gości do którego pił poprzedzający I przezacnej koligacji!... Stolnik Wzruszony, puszcza rękę Zofii, kłaniając się wszystkim od serca czapką. O mościwi mi panowie! W istnej błąka alteracji Moich wdzięków przedsięwzięcie, Że was tylu w tym momencie Rzuca splendor na mój domek! ze łzami Żeście tak do serca wzięli, Iż jedyny ów potomek Mego rodu po kądzieli, W moim, panie, wdowim stanie, Wkrótce ojca osamotni, Gdy połączy się z Januszem... Janusz i Zofia Chylą mu się do nóg. Ojcze drogi! Stolnik Podnosi ich. Córko moja, moje dzieci! do gości weselej Więc waszmoście, gdy ochotni, Prosim dalej z animuszem! ChórWiwat! Wiwat! Stolnik ochoczo A z młodzieży, kto mi wierzy, Kto mnie kocha, hop w obcasy! Do różańca i do tańca! Jak bywało w dawne czasy. Chór Wiwat! Wiwat! Dziemba z cicha do Stolnika Cny Stolniku! A dyć w sali, Jakby w łaźni tak siarczyście! Gdyby i tu popląsali! Stolnik Mój Dziembuniu, oczywiście! Dobrą radę Waść udziela! Dziemba we drzwiach sali Z mazowiecka! Rżnij kapela! Słychać muzykę z sali, grającą mazura; wpadają tańczące pary. Dziemba obchodzi z dzbanem, który mu służba napełnia, i z kielichem. Po każdym toaście słychać wiwat! Stolnik z Zofią i kilku gośćmi siadają. Janusz za nimi stoi zadumany. Zasłona spada. Moniuszko,Stanisław/Halka/II
https://w.atwiki.jp/oper/pages/1508.html
SCENA 4. Miecznik, Hanna, Jadwiga, Damazy i Cześnikowa. Miecznik wprowadzając Cześnikową To niespodzianka! Pani Cześnikowa Choć raz do roku o życzliwych pamięta! Cześnikowa witając się Witaj Mieczniku, jak się macie dziewczęta! Damazy z ukłonem Wszystkich opatrzność w dobrym zdrowiu chowa! Cześnikowa A! Pan Damazy! Ogląda się. Ale oni, gdzież oni? Czy przyjechali, czy obadwa już są? Chciałam uprzedzić, nie żałowałam koni. Jak się wam podobali? Miecznik Lecz kto? Cześnikowa Nie wiecie kto? Stolnikowicze! Miecznik żywo Co? Stolnikowicze! Synowie przyjaciela, Jakże ich widzieć, jak uściskać życzę. Hanna i Jadwiga Pan Zbigniew i pan Stefan. Cześnikowa Dzisiaj Mieczniku, doznasz tego wesela. Miecznik Dzisiaj! dzisiaj! do córek Czy słyszycie! dziś przybędą, wyśmienicie! do Damzego wesoło Śmiałbym się, gdybyś zyskał dwóch rywali! Damazy Niech ich w drodze piorun spali! Cześnikowa Nic z tego! Bratankowie mili Nie chcą poznać co kochanie. Wróciwszy z wojska postanowili, Do grobu trwać w bezżennym stanie! Miecznik W bezżennym stanie? Hanna Proszę uniżenie! Damazy do Hanny głośno Bardzo rozsądne postanowienie! Cześnikowa A potem, wiem ci ja Mieczniku, Czego serce twe wymaga. U ciebie trzyma prym odwaga, Na łowach lub w bojowym szyku. A oni, ach! choć moi krewni, Jacyś nie po męsku rzewni. Ani podobni do swego protoplasty, Zabobonni, trwożliwi, istne dwie niewiasty! Miecznik Co słyszę! pomnę tacy mali Już na zuchów zakrawali. Cześnikowa Ale nie w obecnej chwili... Gdym ich nagliła, by tu przybyli, Nie chcieli jechać! Miecznik zdziwiony Czemu? przez Boga! Cześnikowa Bo na myśl, że w Kalinowie, Dwór się strasznym dworem zowie, Śmieszna obydwu przejmowała trwoga! Damazy ze śmiechem Ha! ha! śliczni mi rywale! Miecznik Trudno uwierzyć... Hanna do Jadwigi śmiejąc się Doskonale! Mam wyborny w głowie żart! Szepce do ucha Jadwigi, potem śmieją się obie. Cześnikowa Teraz łatwiej ich oddalę... Miecznik do dziewcząt Takich zięciów nie chcę wcale! Tchórz mężczyzna diabła wart! SCENA 5 Ci sami, Skołuba i chór myśliwych. Chór Traf szczególny ha! ha! ha! Próżne gniewy, próżny krzyk, Któż dowiedzie czyj ten dzik, Wszakże były strzały dwa! Skołuba Ja zwaliłem dzika, ja! Z bryki palnął jakiś smyk, Palnął prawda, ale dzik, Moją kulę we łbie ma! Miecznik i Damazy Hej panowie, cicho sza! Nie rozumiem, taki krzyk, Jak uważam poległ dzik, Lecz co znaczy sprzeczka ta? Skołuba Psy zagrały, dzik pomyka, Ponad drogą pędzi blisko. Wprost na moje stanowisko, Aż z radości człowiek zbladł! Wtem na drodze staje bryka, Dzik szoruje, i dwa strzały Z dwóch szturmaków wraz zagrzmiały I odyniec w śniegu padł. Psy do dzika, ja do dzika, Bom jest pewny mego strzału, A panowie drwią pomału Żem spudłował, dowieść chcą. Człek bolesne żarty łyka, Lecz ponieważ w owej bryce, Zajechali tu szlachcice Dojdziem prawdy - otóż są! Przy końcu arii Zbigniew i Stefan wchodzą na scenę z głębi, a z prawej, zaciekawione gwarem kobiety. SCENA 6 Hanna, Jadwiga, Cześnikowa, Miecznik, Zbigniew, Stefan, Damazy, Skołuba, myśliwi, sąsiadki i domownice, na ostatku Maciej. Miecznik po chwili niemego powitania wchodzących Zbigniewa i Stefana Oh! Drodzy goście, jakże mi pożądany Uścisk potomków tego, com go kochał jak brata! Rozszerzcież się mojego domku ściany! do Zbigniewa i Stefana A wy przyjmijcie czym chata bogata. przedstawiając Tu córki moje, tu drużyna życzliwa, Rozgośćcież się, każdy wam będzie rad. Na wasz widok sił przybywa, Ze wspomnieniem lepszych lat! Zbigniew i Stefan z daleka witają ukłonem przedstawione osoby i Cześnikową. Po recytatywie Hanna, Jadwiga, Cześnikowa, Miecznik, Zbigniew i Stefan zbliżają się naprzód, Damzego zaś Skołuba i myśliwi rozmawiając, gestami zatrzymują w głębi. Gdy wchodzi Maciej, wtedy razem ze śpiewem osób będących na przodzie sceny rozpoczyna się w głębi sprzeczka między myśliwymi, którzy Damazego biorą za sędziego sprawy o dzika. Miecznik do Stefana i Zbigniewa Czy to w radosnej czy w smętnej doli, Z waszym rodzicem duszą złączeni, W jednąśmy życia dążyli kolej, Złe, dobre, biorąc na wspólny karb. Gdym go utracił, niechże w zamęcie, W mego żywota chłodnej jesieni, Braterskich synów serca wiośniane, Wrócą mi starej przyjaźni skarb! Zbigniew i Stefan patrząc na Hannę i Jadwigę W dziecięcych latach swobodnej doli, Pomnę, jak w jedno grono złączeni, Niewinnych zabaw wiedliśmy kolej, Składając psoty na obcy karb. Dziś dwie dziewice, kwiaty wiośniane, Widok nasz miesza, trwoży, rumieni, Czyż nam rumieniec niosą w zamianę, Za miłych wspomnień uroczy skarb? Hanna i Jadwiga przyłączając się do Stefana i Zbigniewa W dziecięcych latach swobodnej doli, Pomnę, jak w jedno grono złączeni, Niewinnych zabaw wiedliśmy kolej, Składając psoty na obcy karb. W niebezpieczeństwa znane, nie znane, Zbigniew i Stefan nieustraszeni Biegli dla żartu, czyż wierzyć w zmianę, Że dziś stracili odwagi skarb? Cześnikowa patrząc kolejno na bratanków, Hannę i Jadwigę Strach mię ogarnia pomimo woli, Młodzież się wspólnie jakoś rumieni. Łatwo polecieć w miłosną kolej, Lśniącą urokiem tęczowych farb... Lecz Skarbnikowej gdy słowo dane, Żaden się z żadną tu nie ożeni, Silnym oporem w drodze im stanę, Niewczesnych uczuć ocalę skarb! Chór kobiet patrząc na młodych Wzrok dopatruje pomimo woli, Jako się młodzież wspólnie rumieni, Łatwo im pobiec w miłosną kolej, Lśniącą urokiem tęczowych farb. Widząc tych spojrzeń trwożną zamianę, Można by wnosić z oczu promieni, Że wkrótce serca niepokalane, Wzajemnych uczuć zamienią skarb. Skołuba w głębi, do wchodzącego Macieja Mam waści, mam, Gadajże nam, Który to z was, Jadąc przez las, Gdy zwierz pomyka, Zemsta to dzika, Na ochotnika, Wypalił wraz? Przeklęty traf, Tnie dzik a więc, Ja zaraz paf! Ten także pęc! To źle kolego, Ot żarty biega, Że ty do niego, Masz więcej praw! Maciej ze śmiechem Czy przeczyć mam, Że to ja sam, Jadąc przez las W obławy czas, Gdy zwierz pomyka Z waścią do dzika Na ochotnika Palnąłem wraz. Zabawny traf, Tnie dzik a więc Wy zaraz, paf! Ja także, pęc! Ależ kolego, Choć żarty biega, Do zabitego Nie roszczę praw! Chór myśliwych do Skołuby Kłam wasze, kłam! do Macieja Ty powiedz nam, Który to z was, Jadąc przez las, Gdy zwierz pomyka, Z starym do dzika Na ochotnika Wypalił wraz. do Damazego Wyborny traf! Tnie dzik a więc, Skołuba. Paf! Ten także pęc! Gdy sprzeczki biega Sądźże pan tego, Kto z nich do niego Ma więcej praw!? Damazy do otaczających go myśliwych Ot! to mi kram, Mnie pilniej tam, Najdroższy czas Ucieka w las! Trwoga przenika Współzalotnika Czuję wśród nas! Gdy taki traf... A więc... a więc... Wyrwę i paf!... On także, pęc!... Poznasz kolego, Że ja od niego Do serca tego Mam więcej praw! Po śpiewie pachołek wchodzi z prawej i z poszanowaniem przemawia parę słów po cichu do Miecznika. Miecznik wesoło do myśliwych Hej, panowie dosyć kłótni, Dość myśliwskiej bałamutni, Do weselszych was zapasów Przy wieczerzy, proszę tam! ukazuje na prawo, po czym odzywa się do wszystkich. Pierwszy toast, w szczerej chęci Wychylimy ku pamięci ukazując Zbigniewa i Stefana Ich rodzica i tych czasów, Które wspomnieć słodko nam! W czasie powyższego recitatiwu, gdy Miecznik odszedł w głąb, Zbigniew i Stefan zbliżają się do Cześnikowej, Jadwigi i Hanny. Dziewczęta na ich powitanie odpowiadają ukłonem. Damazy wyrywa się z koła myśliwych i zbliżywszy się na przód sceny, spogląda zazdrośnie na Stefana i Zbigniewa, rozmawiających z dziewczętami i Cześnikową. Miecznik do Zbigniewa i Stefana A był to dzielny zuch, Podobny lwiej naturze, Gdy szło nam wspak, Wytrwale znosił burze! Wśród boju rąbał w puch, Nie lękał się choć czarta, I wiem, że tak Wychował synów dwóch. Zbigniew i Stefan Nasz rodzic był to zuch, Podobny lwiej naturze, Gdy szło mu wspak Wytrwale znosił burze. Wśród boju rąbał w puch, Nie lękał się choć czarta, I tak, oh tak, Wychował synów dwóch. Hanna i Jadwiga spoglądając ukradkiem na Zbigniewa i Stefana Badając postać, ruch, O trwożnej ich naturze, Ja coś na wspak Stryjenki słowom wróżę... Czy w nich niewieści duch Rzecz ciekawości warta... Wiem już, wiem jak poznamy, który zuch. Cześnikową Ach! sprzeciwieństwa duch Gotuje dla mnie burzę, Ja tak, on wspak... Coś niedobrego wróżę! Swatanie moje w puch... Obmowa nic nie warta... Czym tu i jak, Zniechęcić braci dwóch? Damazy Więc mam rywali dwóch... Lecz jeśli oba tchórze, Wiem już, wiem jak Obydwóch stąd wykurzę... Gdy w nich niemęski duch, Uciekną stąd do czarta, Och! Tak, tak, tak, Ich zamiar pójdzie w puch. Maciej rozglądając się W tym strasznym dworze ruch, Dziwaczny w swej naturze, Oj tak... Och! tak... Ja tu coś złego wróżę. patrząc na Skołubę I ten myśliwy zuch, Zakrawa mi na czarta. Jak stąd... ach jak Paniczów wyrwać dwóch!? Skołuba nie patrząc na Macieja Ten wlazł mi jak zły duch Myśliwskiej twej naturze, Już wiem, wiem jak Wybornie się przysłużę. Upoję cię za dwóch, Gdy łeb zamąci kwarta, Bierz broń i tak Traf dzika jeśliś zuch! Chór kobiet i myśliwych Ich rodzic był to zuch, Podobny lwiej naturze, Gdy szło mu wspak, Wytrwale znosił burze. Wśród boju rąbał w puch, Nie lękał się choć czarta. I znać, że tak Wychował synów dwóch. Miecznik podaje rękę Cześnikowej, Stefan Hannie, Zbigniew Jadwidze. Inni goście także łączą się w pary i na prawo przechodzą do drugiej komnaty. Damazy zły, że Stefan uprzedził go w podaniu ręki jednej a Zbigniew drugiej pannie, bierze Skołubę na stronę i szepce mu do ucha. Skołuba z wielką uciechą okazuje gestami gotowość spełnienia tego, co żąda Damazy i ze śmiechem wygraża odchodzącym Stefanowi i Zbigniewowi oraz stojącemu w głębi Maciejowi, nie dostrzegającemu tej groźby. Damazy odchodzi za innymi na prawo. Zasłona opada. SCENA 4. Miecznik, Hanna, Jadwiga, Damazy i Cześnikowa. Miecznik wprowadzając Cześnikową To niespodzianka! Pani Cześnikowa Choć raz do roku o życzliwych pamięta! Cześnikowa witając się Witaj Mieczniku, jak się macie dziewczęta! Damazy z ukłonem Wszystkich opatrzność w dobrym zdrowiu chowa! Cześnikowa A! Pan Damazy! Ogląda się. Ale oni, gdzież oni? Czy przyjechali, czy obadwa już są? Chciałam uprzedzić, nie żałowałam koni. Jak się wam podobali? Miecznik Lecz kto? Cześnikowa Nie wiecie kto? Stolnikowicze! Miecznik żywo Co? Stolnikowicze! Synowie przyjaciela, Jakże ich widzieć, jak uściskać życzę. Hanna i Jadwiga Pan Zbigniew i pan Stefan. Cześnikowa Dzisiaj Mieczniku, doznasz tego wesela. Miecznik Dzisiaj! dzisiaj! do córek Czy słyszycie! dziś przybędą, wyśmienicie! do Damzego wesoło Śmiałbym się, gdybyś zyskał dwóch rywali! Damazy Niech ich w drodze piorun spali! Cześnikowa Nic z tego! Bratankowie mili Nie chcą poznać co kochanie. Wróciwszy z wojska postanowili, Do grobu trwać w bezżennym stanie! Miecznik W bezżennym stanie? Hanna Proszę uniżenie! Damazy do Hanny głośno Bardzo rozsądne postanowienie! Cześnikowa A potem, wiem ci ja Mieczniku, Czego serce twe wymaga. U ciebie trzyma prym odwaga, Na łowach lub w bojowym szyku. A oni, ach! choć moi krewni, Jacyś nie po męsku rzewni. Ani podobni do swego protoplasty, Zabobonni, trwożliwi, istne dwie niewiasty! Miecznik Co słyszę! pomnę tacy mali Już na zuchów zakrawali. Cześnikowa Ale nie w obecnej chwili... Gdym ich nagliła, by tu przybyli, Nie chcieli jechać! Miecznik zdziwiony Czemu? przez Boga! Cześnikowa Bo na myśl, że w Kalinowie, Dwór się strasznym dworem zowie, Śmieszna obydwu przejmowała trwoga! Damazy ze śmiechem Ha! ha! śliczni mi rywale! Miecznik Trudno uwierzyć... Hanna do Jadwigi śmiejąc się Doskonale! Mam wyborny w głowie żart! Szepce do ucha Jadwigi, potem śmieją się obie. Cześnikowa Teraz łatwiej ich oddalę... Miecznik do dziewcząt Takich zięciów nie chcę wcale! Tchórz mężczyzna diabła wart! SCENA 5 Ci sami, Skołuba i chór myśliwych. Chór Traf szczególny ha! ha! ha! Próżne gniewy, próżny krzyk, Któż dowiedzie czyj ten dzik, Wszakże były strzały dwa! Skołuba Ja zwaliłem dzika, ja! Z bryki palnął jakiś smyk, Palnął prawda, ale dzik, Moją kulę we łbie ma! Miecznik i Damazy Hej panowie, cicho sza! Nie rozumiem, taki krzyk, Jak uważam poległ dzik, Lecz co znaczy sprzeczka ta? Skołuba Psy zagrały, dzik pomyka, Ponad drogą pędzi blisko. Wprost na moje stanowisko, Aż z radości człowiek zbladł! Wtem na drodze staje bryka, Dzik szoruje, i dwa strzały Z dwóch szturmaków wraz zagrzmiały I odyniec w śniegu padł. Psy do dzika, ja do dzika, Bom jest pewny mego strzału, A panowie drwią pomału Żem spudłował, dowieść chcą. Człek bolesne żarty łyka, Lecz ponieważ w owej bryce, Zajechali tu szlachcice Dojdziem prawdy - otóż są! Przy końcu arii Zbigniew i Stefan wchodzą na scenę z głębi, a z prawej, zaciekawione gwarem kobiety. SCENA 6 Hanna, Jadwiga, Cześnikowa, Miecznik, Zbigniew, Stefan, Damazy, Skołuba, myśliwi, sąsiadki i domownice, na ostatku Maciej. Miecznik po chwili niemego powitania wchodzących Zbigniewa i Stefana Oh! Drodzy goście, jakże mi pożądany Uścisk potomków tego, com go kochał jak brata! Rozszerzcież się mojego domku ściany! do Zbigniewa i Stefana A wy przyjmijcie czym chata bogata. przedstawiając Tu córki moje, tu drużyna życzliwa, Rozgośćcież się, każdy wam będzie rad. Na wasz widok sił przybywa, Ze wspomnieniem lepszych lat! Zbigniew i Stefan z daleka witają ukłonem przedstawione osoby i Cześnikową. Po recytatywie Hanna, Jadwiga, Cześnikowa, Miecznik, Zbigniew i Stefan zbliżają się naprzód, Damzego zaś Skołuba i myśliwi rozmawiając, gestami zatrzymują w głębi. Gdy wchodzi Maciej, wtedy razem ze śpiewem osób będących na przodzie sceny rozpoczyna się w głębi sprzeczka między myśliwymi, którzy Damazego biorą za sędziego sprawy o dzika. Miecznik do Stefana i Zbigniewa Czy to w radosnej czy w smętnej doli, Z waszym rodzicem duszą złączeni, W jednąśmy życia dążyli kolej, Złe, dobre, biorąc na wspólny karb. Gdym go utracił, niechże w zamęcie, W mego żywota chłodnej jesieni, Braterskich synów serca wiośniane, Wrócą mi starej przyjaźni skarb! Zbigniew i Stefan patrząc na Hannę i Jadwigę W dziecięcych latach swobodnej doli, Pomnę, jak w jedno grono złączeni, Niewinnych zabaw wiedliśmy kolej, Składając psoty na obcy karb. Dziś dwie dziewice, kwiaty wiośniane, Widok nasz miesza, trwoży, rumieni, Czyż nam rumieniec niosą w zamianę, Za miłych wspomnień uroczy skarb? Hanna i Jadwiga przyłączając się do Stefana i Zbigniewa W dziecięcych latach swobodnej doli, Pomnę, jak w jedno grono złączeni, Niewinnych zabaw wiedliśmy kolej, Składając psoty na obcy karb. W niebezpieczeństwa znane, nie znane, Zbigniew i Stefan nieustraszeni Biegli dla żartu, czyż wierzyć w zmianę, Że dziś stracili odwagi skarb? Cześnikowa patrząc kolejno na bratanków, Hannę i Jadwigę Strach mię ogarnia pomimo woli, Młodzież się wspólnie jakoś rumieni. Łatwo polecieć w miłosną kolej, Lśniącą urokiem tęczowych farb... Lecz Skarbnikowej gdy słowo dane, Żaden się z żadną tu nie ożeni, Silnym oporem w drodze im stanę, Niewczesnych uczuć ocalę skarb! Chór kobiet patrząc na młodych Wzrok dopatruje pomimo woli, Jako się młodzież wspólnie rumieni, Łatwo im pobiec w miłosną kolej, Lśniącą urokiem tęczowych farb. Widząc tych spojrzeń trwożną zamianę, Można by wnosić z oczu promieni, Że wkrótce serca niepokalane, Wzajemnych uczuć zamienią skarb. Skołuba w głębi, do wchodzącego Macieja Mam waści, mam, Gadajże nam, Który to z was, Jadąc przez las, Gdy zwierz pomyka, Zemsta to dzika, Na ochotnika, Wypalił wraz? Przeklęty traf, Tnie dzik a więc, Ja zaraz paf! Ten także pęc! To źle kolego, Ot żarty biega, Że ty do niego, Masz więcej praw! Maciej ze śmiechem Czy przeczyć mam, Że to ja sam, Jadąc przez las W obławy czas, Gdy zwierz pomyka Z waścią do dzika Na ochotnika Palnąłem wraz. Zabawny traf, Tnie dzik a więc Wy zaraz, paf! Ja także, pęc! Ależ kolego, Choć żarty biega, Do zabitego Nie roszczę praw! Chór myśliwych do Skołuby Kłam wasze, kłam! do Macieja Ty powiedz nam, Który to z was, Jadąc przez las, Gdy zwierz pomyka, Z starym do dzika Na ochotnika Wypalił wraz. do Damazego Wyborny traf! Tnie dzik a więc, Skołuba. Paf! Ten także pęc! Gdy sprzeczki biega Sądźże pan tego, Kto z nich do niego Ma więcej praw!? Damazy do otaczających go myśliwych Ot! to mi kram, Mnie pilniej tam, Najdroższy czas Ucieka w las! Trwoga przenika Współzalotnika Czuję wśród nas! Gdy taki traf... A więc... a więc... Wyrwę i paf!... On także, pęc!... Poznasz kolego, Że ja od niego Do serca tego Mam więcej praw! Po śpiewie pachołek wchodzi z prawej i z poszanowaniem przemawia parę słów po cichu do Miecznika. Miecznik wesoło do myśliwych Hej, panowie dosyć kłótni, Dość myśliwskiej bałamutni, Do weselszych was zapasów Przy wieczerzy, proszę tam! ukazuje na prawo, po czym odzywa się do wszystkich. Pierwszy toast, w szczerej chęci Wychylimy ku pamięci ukazując Zbigniewa i Stefana Ich rodzica i tych czasów, Które wspomnieć słodko nam! W czasie powyższego recitatiwu, gdy Miecznik odszedł w głąb, Zbigniew i Stefan zbliżają się do Cześnikowej, Jadwigi i Hanny. Dziewczęta na ich powitanie odpowiadają ukłonem. Damazy wyrywa się z koła myśliwych i zbliżywszy się na przód sceny, spogląda zazdrośnie na Stefana i Zbigniewa, rozmawiających z dziewczętami i Cześnikową. Miecznik do Zbigniewa i Stefana A był to dzielny zuch, Podobny lwiej naturze, Gdy szło nam wspak, Wytrwale znosił burze! Wśród boju rąbał w puch, Nie lękał się choć czarta, I wiem, że tak Wychował synów dwóch. Zbigniew i Stefan Nasz rodzic był to zuch, Podobny lwiej naturze, Gdy szło mu wspak Wytrwale znosił burze. Wśród boju rąbał w puch, Nie lękał się choć czarta, I tak, oh tak, Wychował synów dwóch. Hanna i Jadwiga spoglądając ukradkiem na Zbigniewa i Stefana Badając postać, ruch, O trwożnej ich naturze, Ja coś na wspak Stryjenki słowom wróżę... Czy w nich niewieści duch Rzecz ciekawości warta... Wiem już, wiem jak poznamy, który zuch. Cześnikową Ach! sprzeciwieństwa duch Gotuje dla mnie burzę, Ja tak, on wspak... Coś niedobrego wróżę! Swatanie moje w puch... Obmowa nic nie warta... Czym tu i jak, Zniechęcić braci dwóch? Damazy Więc mam rywali dwóch... Lecz jeśli oba tchórze, Wiem już, wiem jak Obydwóch stąd wykurzę... Gdy w nich niemęski duch, Uciekną stąd do czarta, Och! Tak, tak, tak, Ich zamiar pójdzie w puch. Maciej rozglądając się W tym strasznym dworze ruch, Dziwaczny w swej naturze, Oj tak... Och! tak... Ja tu coś złego wróżę. patrząc na Skołubę I ten myśliwy zuch, Zakrawa mi na czarta. Jak stąd... ach jak Paniczów wyrwać dwóch!? Skołuba nie patrząc na Macieja Ten wlazł mi jak zły duch Myśliwskiej twej naturze, Już wiem, wiem jak Wybornie się przysłużę. Upoję cię za dwóch, Gdy łeb zamąci kwarta, Bierz broń i tak Traf dzika jeśliś zuch! Chór kobiet i myśliwych Ich rodzic był to zuch, Podobny lwiej naturze, Gdy szło mu wspak, Wytrwale znosił burze. Wśród boju rąbał w puch, Nie lękał się choć czarta. I znać, że tak Wychował synów dwóch. Miecznik podaje rękę Cześnikowej, Stefan Hannie, Zbigniew Jadwidze. Inni goście także łączą się w pary i na prawo przechodzą do drugiej komnaty. Damazy zły, że Stefan uprzedził go w podaniu ręki jednej a Zbigniew drugiej pannie, bierze Skołubę na stronę i szepce mu do ucha. Skołuba z wielką uciechą okazuje gestami gotowość spełnienia tego, co żąda Damazy i ze śmiechem wygraża odchodzącym Stefanowi i Zbigniewowi oraz stojącemu w głębi Maciejowi, nie dostrzegającemu tej groźby. Damazy odchodzi za innymi na prawo. Zasłona opada. Moniuszko,Stanisław/Straszny dwór/III-1
https://w.atwiki.jp/oper/pages/1516.html
AKT III Na wsi u Janusza. Pomiędzy drugim a trzecim aktem upływa miesiąc. Górzysta i skalista okolica wiejska, wieczorem o zachodzie słońca. Po jednej stronie widzów wystający róg karczmy, przed którą siedzi na ławie kilku wieśniaków, górali i góralek; kilku siedzi na górach i skałach. Inni z drugiej strony wchodzą. Słychać z daleka dzwonek nieszporny. SCENA l Chór wieśniaków Po nieszporach przy niedzieli, Skoro jeszcze słonko jasne; Człek się nieco rozweseli, Wszak się cały tydzień poci! Niech się nieco rozochoci! Toć to tylko jego własne. Młodzi Ot - niedługo panicz młody Z swą bogdanką tu przybędzie, Gdy we dworze będą gody, Wszak ci nie zapomną człeka. Starzy Choć we dworze będą gody, Człek przed biedą wciąż ucieka, A ta zmora za nim wszędzie. Wszyscy Oj! Ta zmora za nim wszędzie. po chwili Więc wesoły, więc ochoczy, Niech nam będzie dzień dzisiejszy! Jutro znowu dzień roboczy I pojutrze dzień roboczy. Potem jeszcze mozolniejszy, Potem jeszcze mozolniejszy. Więc wesoły, więc ochoczy, Niech nam będzie dzień dzisiejszy! SCENA 2 Ciż i kilka kobiet wiejskich. Kobiety Dobry panicz! On bez dumy, Na wesele sprosi kumy. Starzy Oj kobiety, oj dziewczęta! Panicz was urokiem pęta. Kobiety Panicz to dobroci rzadkiej. Taki grzeczny, taki gładki! Starzy Grzeczny-ć on to, dobry w słowie, Gładki z lica jak panowie. Oj kobiety! Młodzi w głębi sceny Więc ochoczy Niech nam będzie dzień dzisiejszy! Wszyscy Słonko gaśnie, dzień się mroczy I szczyt góry już czarniejszy, A człek jakoś swobodniejszy, Ale razem i smutniejszy. Lecz wesoły i ochoczy Niech nam będzie dzień dziesiejszy! Kilku siedzących na górach Oto już idą z drugiej wioski, I z odpustu ludu siła. SCENA 3 Ciż. Przybywają górale, góralki i rozmaici wieśniacy. Przybysze Niechże będzie pochwalony! Miejscowi Na wieki! Powitania. Częstują się gorzałką. Tańce góralskie, z małym dodatkiem krakowskich. Po ukończeniu przybysze rozchodzą się; dawni pozostają. SCENA 4 Ciż i Jontek, który powoli schodzi z gór z Halką. Chór Patrzajta! Cóż tam? Co za parobczak przybywa z dziewką? Tak! To Jontek, lecz dziewczyna? Jontek Niechaj będzie pochwalony! Chór Na wieki. Jontek Bóg daj radość wam! Lecz gdy bieda, nie pomoże! Śpiew ni wyrwas tam! Chór To Halka! Jontek To ona! To dziewczę z naszej wsi. Chór Skąd to, Jontku, wróciliście, Skąd tę dziewkę przywiedliście? Jontek Wracam z miasta od panicza. Halka obłąkana Wracam z miasta od panicza. Nie poznali mnie z oblicza, Bom zmieszana, bo jak ptak. Na mą biedę i niedolę, Po coś zleciał tu na pole? Po coś znęcił gołąbeczka I stumanił, mój sokole, Bielutkiego gołąbeczka? Stumanileś go! Chór Jak zmieniona, jak zbiedzona, Aże spojrzeć na nią wstręt! Jontek At, zwyczajnie pański sprzęt! Tak się kończą zalecanki. Panicz u nóg swej bogdanki, Stolnikówny, gładkiej pani, Gdzież o chłopce pomnieć ma! Halka Lecz nie sprzedał duszy dla niej, Duszy czartu! Chór Opowiedz Jontku, jak było tam! Jak się to stało - opowiedz nam! Jontek Przyszliśmy właśnie w zaręczyn chwilę, Gdy ją zobaczył, zaczął ją mile Głaskać i słówkami czczemi, I rzucać omam czarami swemi. Za miasto potem zejść miał się z nią, Nie mogłem znieść kłamstwa tych słów, Prawdem jej wyznał. On mnie i ją Za bramę wygnać kazał, jak psów. Chór przerażony Za bramę wygnać kazał jak psów! chwila milczenia Halka Znów mi się zjawiasz, tumanisz znów Sokoleńku! - Nie, nie, nie. Gołąbeczek nad górami, Zatrzepotał skrzydełkami. Ale już nie bielutkiemi, Lecz krwią własną czerwonemi Zatrzepotał skrzydełkami, I jak kamień spadł ku ziemi. Chór Tak to, tak z dziewczętami, Tak z zalotami dworskiemi, Taka to dola ich! Jontek Ot - i niedługo państwo na ślub Z całą czeredą szumnie się zwalą. Chór Patrzcie! Kruk smutno wzleciał nad halą, Jak gdyby wietrzył. Halka kończąc piosenkę Z gołąbki trup. Chór Nie ty, niebogo zgrzeszyłaś srogo, Bo na kim innym ciąży twój grzech! Jontek wchodząc na skalę Otóż jadą! Chór Już jadą! Idą w góry. Zmiana dekoracji. AKT III Na wsi u Janusza. Pomiędzy drugim a trzecim aktem upływa miesiąc. Górzysta i skalista okolica wiejska, wieczorem o zachodzie słońca. Po jednej stronie widzów wystający róg karczmy, przed którą siedzi na ławie kilku wieśniaków, górali i góralek; kilku siedzi na górach i skałach. Inni z drugiej strony wchodzą. Słychać z daleka dzwonek nieszporny. SCENA l Chór wieśniaków Po nieszporach przy niedzieli, Skoro jeszcze słonko jasne; Człek się nieco rozweseli, Wszak się cały tydzień poci! Niech się nieco rozochoci! Toć to tylko jego własne. Młodzi Ot - niedługo panicz młody Z swą bogdanką tu przybędzie, Gdy we dworze będą gody, Wszak ci nie zapomną człeka. Starzy Choć we dworze będą gody, Człek przed biedą wciąż ucieka, A ta zmora za nim wszędzie. Wszyscy Oj! Ta zmora za nim wszędzie. po chwili Więc wesoły, więc ochoczy, Niech nam będzie dzień dzisiejszy! Jutro znowu dzień roboczy I pojutrze dzień roboczy. Potem jeszcze mozolniejszy, Potem jeszcze mozolniejszy. Więc wesoły, więc ochoczy, Niech nam będzie dzień dzisiejszy! SCENA 2 Ciż i kilka kobiet wiejskich. Kobiety Dobry panicz! On bez dumy, Na wesele sprosi kumy. Starzy Oj kobiety, oj dziewczęta! Panicz was urokiem pęta. Kobiety Panicz to dobroci rzadkiej. Taki grzeczny, taki gładki! Starzy Grzeczny-ć on to, dobry w słowie, Gładki z lica jak panowie. Oj kobiety! Młodzi w głębi sceny Więc ochoczy Niech nam będzie dzień dzisiejszy! Wszyscy Słonko gaśnie, dzień się mroczy I szczyt góry już czarniejszy, A człek jakoś swobodniejszy, Ale razem i smutniejszy. Lecz wesoły i ochoczy Niech nam będzie dzień dziesiejszy! Kilku siedzących na górach Oto już idą z drugiej wioski, I z odpustu ludu siła. SCENA 3 Ciż. Przybywają górale, góralki i rozmaici wieśniacy. Przybysze Niechże będzie pochwalony! Miejscowi Na wieki! Powitania. Częstują się gorzałką. Tańce góralskie, z małym dodatkiem krakowskich. Po ukończeniu przybysze rozchodzą się; dawni pozostają. SCENA 4 Ciż i Jontek, który powoli schodzi z gór z Halką. Chór Patrzajta! Cóż tam? Co za parobczak przybywa z dziewką? Tak! To Jontek, lecz dziewczyna? Jontek Niechaj będzie pochwalony! Chór Na wieki. Jontek Bóg daj radość wam! Lecz gdy bieda, nie pomoże! Śpiew ni wyrwas tam! Chór To Halka! Jontek To ona! To dziewczę z naszej wsi. Chór Skąd to, Jontku, wróciliście, Skąd tę dziewkę przywiedliście? Jontek Wracam z miasta od panicza. Halka obłąkana Wracam z miasta od panicza. Nie poznali mnie z oblicza, Bom zmieszana, bo jak ptak. Na mą biedę i niedolę, Po coś zleciał tu na pole? Po coś znęcił gołąbeczka I stumanił, mój sokole, Bielutkiego gołąbeczka? Stumanileś go! Chór Jak zmieniona, jak zbiedzona, Aże spojrzeć na nią wstręt! Jontek At, zwyczajnie pański sprzęt! Tak się kończą zalecanki. Panicz u nóg swej bogdanki, Stolnikówny, gładkiej pani, Gdzież o chłopce pomnieć ma! Halka Lecz nie sprzedał duszy dla niej, Duszy czartu! Chór Opowiedz Jontku, jak było tam! Jak się to stało - opowiedz nam! Jontek Przyszliśmy właśnie w zaręczyn chwilę, Gdy ją zobaczył, zaczął ją mile Głaskać i słówkami czczemi, I rzucać omam czarami swemi. Za miasto potem zejść miał się z nią, Nie mogłem znieść kłamstwa tych słów, Prawdem jej wyznał. On mnie i ją Za bramę wygnać kazał, jak psów. Chór przerażony Za bramę wygnać kazał jak psów! chwila milczenia Halka Znów mi się zjawiasz, tumanisz znów Sokoleńku! - Nie, nie, nie. Gołąbeczek nad górami, Zatrzepotał skrzydełkami. Ale już nie bielutkiemi, Lecz krwią własną czerwonemi Zatrzepotał skrzydełkami, I jak kamień spadł ku ziemi. Chór Tak to, tak z dziewczętami, Tak z zalotami dworskiemi, Taka to dola ich! Jontek Ot - i niedługo państwo na ślub Z całą czeredą szumnie się zwalą. Chór Patrzcie! Kruk smutno wzleciał nad halą, Jak gdyby wietrzył. Halka kończąc piosenkę Z gołąbki trup. Chór Nie ty, niebogo zgrzeszyłaś srogo, Bo na kim innym ciąży twój grzech! Jontek wchodząc na skalę Otóż jadą! Chór Już jadą! Idą w góry. Zmiana dekoracji. Moniuszko,Stanisław/Halka/IV
https://w.atwiki.jp/cozychat/
ようこそ!cozychatへ! ここではcozychatの概要や、説明、更新情報、などなど、色々なことを書き留めていきます! わからないことがあれば、質問掲示板を設けておりますのでそちらでお願いします。
https://w.atwiki.jp/oper/pages/3375.html
AKT II SCENA 1 Jeden głos z głębi sceny Po nieszporach, przy niedzieli skoro jeszcze słonko jasne… Chór Po nieszporach, przy niedzieli skoro jeszcze słonko jasne, człek się nieco rozweseli, wszak się cały tydzień poci, niech się nieco rozochoci, wszak to tylko jego własne. Młodzi – tenory Ot, niedługo panicz młody z swą bohdanką tu przybędzie, Kobiety z swą bohdanką tu przybędzie, Tenory Tam we dworze będę gody, jużci nie zapomną człeka. Basy Choć we dworze będą gody, człek przed biedą wciąż ucieka, a ta zmora za nim wszędzie, Tutti a ta zmora za nim wszędzie goni, więc wesoły, więc ochoczy niech nam będzie dzień dzisiejszy, więc wesoły, więc ochoczy niech nam będzie dzień dzisiejszy, jutro znowu dzień roboczy a pojutrze mozolniejszy. Więc wesoły, więc ochoczy niech nam będzie dzień dzisiejszy. Jutro znowu dzień roboczy i pojutrze dzień roboczy, potem jeszcze mozolniejszy, potem jeszcze mozolniejszy. Więc wesoły, więc ochoczy niech nam będzie dzień dzisiejszy, więc wesoły, więc ochoczy niech dzisiejszy będzie dzień. Kobiety Czy też panicz nasz bez dumy na wesele prosi kumy? Basy Oj kobiety, oj dziewczęta, panicz was urokiem pęta. Kobiety Panicz to dobroci rzadkiej, taki grzeczny, taki gładki. Basy Grzeczny-ć on to jak panowie, Dobry-ć on to lecz we słowie. Oj, kobiety. Solo Więc wesoły, więc ochoczy niech nam będzie dzień dzisiejszy. Chór męski Słonko gaśnie, dzień się mroczy i szczyt góry coraz mniejszy. Tutti a człek swobodniejszy ale razem i smutniejszy. Solo Więc wesoły, więc ochoczy niech nam będzie dzień dzisiejszy. Tutti Jutro znowu i pojutrze dzień roboczy, potem jeszcze mozolniejszy, potem jeszcze mozolniejszy. Więc wesoły, więc ochoczy niech nam będzie dzień dzisiejszy. Więc wesoły, więc ochoczy niech dzisiejszy będzie dzień! SCENA 2 Jontek z Halką Chór Lecz cóż to? Basy Cóż tam? Tenory Co to za chłopak? Alty Co to za chłopak? Soprany Przybywa z dziewką? Tenory To Jontek! Basy Tak to Jontek! Kobiety Lecz dziewczyna? Jontek Do wesela szczęść wam Boże i daj radość wam, lecz gdzie bieda, nie pomoże nawet śpiewka tam, więc was nie powitam śpiewką. Chór To Halka! Jontek To Halka! to ona, to dziewka z naszej wsi. Chór Skąd to Jontku wróciliście, skąd tę dziewkę przywiedliście, jak zmieniona, jak zbiedzona aż spojrzeć na nią wstręt. Jontek Wracam z miasta od panicza. Halka Wracam z miasta od panicza, nie poznali mnie z oblicza, bom zmieniona, bom ja ptak. Oj sokole, mój sokole po coś zleciał tu na pole, po coś znęcił gołąbeczka i stumanił mój sokole! bielutkiego gołąbeczka, stumaniłeś go! Chór Biedna Halka, jak zmieniona, aż spojrzeć na nią wstręt, zmieniona, zbiedzona aż spojrzeć na nią wstręt. Jontek At, zwyczajnie pański sprzęt. Tak się kończą zalecanki. Panicz u nóg swej bohdanki Cześnikówny gładkiej pani, gdzież o chłopce pomnieć ma? Halka Lecz nie sprzedał duszy dla niej, duszy czartu. Chór Opowiedz Jontku jak było tam, opowiedz Jontku jak było tam! jak się to stało, opowiedz nam! Jontek Opowiem wam. Basy Opowiedz nam. Jontek Przyszliśmy właśnie w zaręczyn chwilę. Gdy ją zobaczył, zaczął ją mile mamić i durzyć słówkami swemi i rzucać tuman czarami swemi, potem za miasto wysyłał ją. Nie mogłem znieść kłamstwa tych słów. Prawdęm powiedział, on mnie i ją za bramę wygnać kazał jak psów. Alty i soprany Ach! Tenory i basy Za bramę wygnać kazał jak psów. Halka Znów mi się zjawiasz, tumanisz znów, sokoleńku, mój sokole… nie, nie, nie… Gołąbeczek nad górami zatrzepotał skrzydełkami… ale już nie bielutkiemi, lecz krwią własną czerwonemi zatrzepotał skrzydełkami i jak kamień spadł ku ziemi. Chór Tak to, tak to z panami, to taka miłość ich, oj, tak to z nimi, oj, tak to z nimi, oj biedna nieboga, biedna ona! Tak to z panami, tak z zalotami ich. Tak to z panami, to taka miłość ich. Patrzcie! Ach patrzcie! Kruk czarny nad Halą, czarny kruk wzleciał nad Halę, wzleciał nad nią, jak gdyby wietrzył. Halka Z gołąbki trup! Chór Tak to, tak to z panami, tak z zalotami ich, tak to, tak to panami, tak, oj tak to z nimi, oj tak to z nimi, o biedna nieboga, oj biedna ona. Tak to z panami, tak z zalotami ich. (tylko chór męski) Tak to z panami, tak z zalotami, tak to z panami, tak z zalotami, tak z zalotami, tak z zalotami panów złych. Biedna, oj biedna nieboga, tak to z panami, tak z zalotami, o biedna nieboga, biedna nieboga, biedna nieboga! Jontek Otóż jadą! Chór Już jadą! SCENA 3 Ci sami i Marszałek potem Cześnik, Janusz, Zofia. Marszałek Dobrze żeście tu gromadą, przywitajcież mi rozgłośnie i pokłońcie się radośnie, powitajcież mi rozgłośnie i pokłońcie się radośnie młodej pani, pięknej pani! Chór Powitajmy ją rozgłośnie i pokłońmy się radośnie, powitajmy ją. Cześnik (wchodząc) Jak się macie dobre dzieci? Chór Dziękujemy Jegomości. Janusz Jak się macie dobrzy ludzie? Chór Dziękujemy paniczowi. Marszałek (spostrzegając Halkę) O wściekłości! Halka tu. Zofia Jak się macie. Chór żeński Dziękujemy panieneczce, dziękujemy pani, dziękujemy panieneczce, dziękujemy pani. Marszałek Cóż, czy gardła wasze głodne, że witacie tak milcząco, to dziewczątko tak urodne waszą panią! Chór męski Powitajmy ją gorąco, pokłonijmy się radośnie, zaśpiewajmy im rozgłośnie, Tutti Powitajmy ich gorąco Daj wam Boże długie lata! I to ożenienie stałe szczęście niech wam daje, długi wiek i mienie, szczęście niech wam daje, długi wiek i mienie, długi wiek i mienie. Daj wam Boże stałe szczęście, wiek i mienie. Daj wam Boże stałe szczęście, wiek i mienie. Zofia (spostrzegając Halkę) Lecz cóż to? Jakaś biedna dziewczyna. Chór To biedna dziewczyna. Zofia Z tą twarzą bladą, cierpiącą. Chór z tą twarzą wybladłą, cierpiącą. Janusz na stronie Ha! czy też jej nie poznała?! Zofia Jakaż to biedna dziewczyna z tą twarzą bladą, cierpiąca, ta twarz mi się przypomina zda się widziałam już ją, ta twarz mi się przypomina, ach! zda się widziałam już ją. Jakaż to biedna dziewczyna z tą twarzą bladą, cierpiąca, ach zda się widziałam ją, widziałam ją. Cześnik Jakaż to biedna dziewczyna z tą twarzą bladą, cierpiąca, ta twarz mi się przypomina, ach, zda się widziałem już ją. Jontek (na stronie) Ha! żeby ją też poznała, żeby poznała, o Boże! łatwo domyśleć się może, wtedy wzgardziłaby go. Chór Poznała, może poznała, poznała, może poznała. Biedne obydwie, oszukał jedną zaledwie i znów oszukał tą. Oszukał tą, oszukał tą. Zofia Jakaż to biedna dziewczyna, z tą twarzą bladą, cierpiąca, ta twarz mi się przypomina, ach, zda się widziałam już ją. Zda się już widziałam ją, zda się już widziałam ją. Jontek Ha! żeby ją też poznała, O żeby poznała, o Boże, domyśleć się łatwo może, a wtedy wzgardziłaby go, wtedy wzgardziłaby go, wtedy wzgardziłaby go. Cześnik i Marszałek Jakaż to biedna dziewczyna z tą twarzą bladą, cierpiąca, ta twarz mi się przypomina, widziałem już ją, widziałem już ją widziałem już ją. Janusz Czy ona jej nie poznała. Ha! piekło serce me pali, jak sama się nie oddali, potrafię oddalić ją, potrafię oddalić ją, potrafię oddalić ją. Halka Nad biedną Halką zlituj się Boże, osłoń jej nędzę opieką swą. Janusz Czy ona jej nie poznała? Ha! piekło serce me pali, jak sama się nie oddali, potrafię oddalić ją, potrafię stąd oddalić, oddalić ją, oddalę ją. Soliści (bez Halki i Janusza) Głos obłąkanej woła do Boga, osłoń ją Panie opieką Twą. Głos obłąkanej woła do Boga, Osłoń ją Panie opieką Twą, Ty osłoń ją. O Panie osłoń ją opieką Twą. Chór O Panie, osłoń ją opieką Twą, osłoń ją, Panie, osłoń ją. Zofia Nie mylę się, widziałam ją. Janusz O nie, moja ukochana, nie mogłaś widzieć tej twarzy, jakaś biedna, obłąkana, jakieś piosnki sobie marzy. Halka Jaśku! mój Jaśku! Janusz (na stronie) Ha! potężnie Bóg mścić umie chwilowy błąd, ale Zofia nie rozumie. Tak! więc mężnie uchodźmy stąd, potem z dziewczyną poradzę sobie. Halka Gołąbeczek siadł na grobie… Zofia Co tobie mała, co tobie? Janusz Spieszmy, spieszmy do kościoła mrok nastaje i czas woła. Zofia Jakoś ciężko tu na sercu, śpieszmy, śpieszmy do kościoła, śpieszmy do kościoła, śpieszmy do kościoła, śpieszmy, by uświęcić związek nasz. Janusz Do kościoła! Już mrok nastaje, do kościoła, czas woła, śpieszmy, by uświęcić związek nasz. Cześnik Jakoś nudno tu na dworze! Do kościoła! Ach, spieszmy do kościoła, do kościoła czas już woła, spieszmy, by uświęcić związek wasz. Chór (Soprany i alty) Daj wam Boże długie lata Tutti i to ożenienie stałe szczęście niech wam daje, długi wiek i mienie. Jontek I cierpienie. Marszałek Kto tam z pomiędzy was odezwał się? Tenory Nikt. Basy Nikt. Marszałek (do oddalającego się chóru) A więc dalej spieszcie się i parami, i radośnie, państwa młodych zawrzeć wkoło, zaśpiewajcie im rozgłośnie, lecz po ślubie. Chór (u drzwi kościoła) Zaśpiewajmy im wesoło. Oj wesoło! Oj wesoło! Jontek Więc widziałaś, więc słyszałaś teraz więc przekonaj się. Halka Gdzie mój Jaśko? gdzie mój sokół? Jontek Patrzaj tam! Przed ołtarzem stoją razem, proboszcz czyta, oni z cicha mówią za nim a z wyrazem każdym płacze panna młoda. Halka Oj szkoda cię Jasiu, oj szkoda i mnie szkoda! Jontek A twój Jaśko się uśmiecha, Halka Oj szkoda cię Jasiu! Jontek a twój Jaśko się uśmiecha. Halka Oj szkoda Jasiu cię. O mój miły, mój ty drogi Jaśku, szkoda cię O mój drogi, szkoda cię mój Jaśku! szkoda cię. Jontek Ona płacze, on się śmieje, biedna pani! szkoda cię. Ona płacze, on się śmieje, biedna pani! szkoda, szkoda cię. Halka Ach! gdybyś ty Jontku znał… Jontek Teraz pierścień on jej dał. Halka Ach, w sercu się dzieje tu. Jontek Ona pierścień dała jemu. Halka Aż się człowiek mówić boi… Jontek A on stoi tak wesoły jak i stał. Ha1ka Gdybyś znał! gdybyś znał… Jontek (zbliża się do Halki) Tak wesoły jak i stał. Halka Gdybyś znał! gdyby znał, rzekłbyś ze mną. Jaśko mój drogi, Jaśko mój złoty. Jaśko szkoda! szkoda cię szkoda Jaśka, drogiego pana mojego Jaśko, szkoda, szkoda cię mój Jaśko, mój drogi. Jontek Tak wesoły jak i stał. Biedna Halko, o biedna dziewczyno, ty biedna płaczesz, on się śmieje o Halko szkoda cię. Halko przestań żalić się twoje łzy zabiją mnie, ty płaczesz, on się śmieje, biedna Halko, szkoda cię, szkoda cię, biedna Halko szkoda cię, o Halko! (biegnie do drzwi kościółka) Już! Halka (pada zemdlona) Już! Chór (w kościółku) Ojcze z niebios, Boże, Panie tu na ziemi zeszlij nam Twoje święte zmiłowanie, tu na ziemię zeszlij nam. Ojcze z niebios Boże, Panie tu na ziemię zeszlij nam Twoje święte zmiłowanie, tu na ziemię zeszlij nam. Halka Ha! Dzieciątko nam umiera, z głodu umiera, dzieciątko z głodu umiera a matka tu, a ojciec tam! Dziecię wyciąga rączęta i miłosiernie spoziera, a matka tu, a ojciec tam!… Ha! wszak i suka swe szczenięta karmi, otula i lula, a moje dziecię umiera. O mój maleńki, któż do trumienki ubierze cię, spowije cię? O mój maleńki, któż do trumienki ubierze cię, spowije cię? O mój maleńki któż do trumienki ubierze cię, kto mój maleńki, kto do trumienki ułoży cię? Kto zakołysze na wieczny sen? Kto ukołysze na wieczny sen, kto ukołysze na wieczny sen? A serce gdzie? Hej, Jaśko, gdzie? A łzy te moje, te krwawe łzy? Ja zemszczą się! Zabiję Jaśka, bom matka ja i żona twa. Ja serce twoje wydrę ci za krzywdę moją pomszczę się. Hej! Jaśku! Panie, słyszysz mię! Chór Boże mocny, święty Boże, nad Twym ludem zlituj się! Wszakże dłoń Twa wszystko może! Ach! Nad nami zlituj się. i przez Syna Twego męki ulżyj smutnej biedzie tej, łzom pofolguj, ukój męki Boże Wielki litość miej! Boże Wielki litość miej! Ach litość miej, a łzom pofolguj, ukój jęki, Boże błogosław nam! Halka Boże mocny! litość miej Boże, dzięki Ci! Boże mocny dzięki, dzięki Ci, Boże Wielki, dzięki Panie! dzięki Tobie! dzięki Tobie! Boże Panie, dzięki Ci! Już bym cię miała zabić mój drogi, Jaśka i Pana mojego O przebacz! przebacz łzom twej niebogi, śmierci dzieciątka naszego. O żyj szczęśliwy, Żyj, choć nie dla mnie, z tą piękną panią, raduj się ty, tylko czasem pomódl się za mnie, umieram, błogosławię ci, I tylko czasem pomódl się za mnie, umieram, błogosławię, błogosławię ci! Jontek Halko! o Halko! Chór Już za późno, już za późno, Utonęła, utonęła biedna już. Janusz i Cześnik Kto utonął? Jontek Halka! Chór Już za późno, już za późno, Utonęła biedna Halka już! Marszałek Teraz właśnie nadszedł czas, państwa młodych zawrzeć wkoło i zaśpiewać piosnkę wraz. Chór Zaśpiewamy ją wesoło. Koniec opery. AKT II SCENA 1 Jeden głos z głębi sceny Po nieszporach, przy niedzieli skoro jeszcze słonko jasne… Chór Po nieszporach, przy niedzieli skoro jeszcze słonko jasne, człek się nieco rozweseli, wszak się cały tydzień poci, niech się nieco rozochoci, wszak to tylko jego własne. Młodzi – tenory Ot, niedługo panicz młody z swą bohdanką tu przybędzie, Kobiety z swą bohdanką tu przybędzie, Tenory Tam we dworze będę gody, jużci nie zapomną człeka. Basy Choć we dworze będą gody, człek przed biedą wciąż ucieka, a ta zmora za nim wszędzie, Tutti a ta zmora za nim wszędzie goni, więc wesoły, więc ochoczy niech nam będzie dzień dzisiejszy, więc wesoły, więc ochoczy niech nam będzie dzień dzisiejszy, jutro znowu dzień roboczy a pojutrze mozolniejszy. Więc wesoły, więc ochoczy niech nam będzie dzień dzisiejszy. Jutro znowu dzień roboczy i pojutrze dzień roboczy, potem jeszcze mozolniejszy, potem jeszcze mozolniejszy. Więc wesoły, więc ochoczy niech nam będzie dzień dzisiejszy, więc wesoły, więc ochoczy niech dzisiejszy będzie dzień. Kobiety Czy też panicz nasz bez dumy na wesele prosi kumy? Basy Oj kobiety, oj dziewczęta, panicz was urokiem pęta. Kobiety Panicz to dobroci rzadkiej, taki grzeczny, taki gładki. Basy Grzeczny-ć on to jak panowie, Dobry-ć on to lecz we słowie. Oj, kobiety. Solo Więc wesoły, więc ochoczy niech nam będzie dzień dzisiejszy. Chór męski Słonko gaśnie, dzień się mroczy i szczyt góry coraz mniejszy. Tutti a człek swobodniejszy ale razem i smutniejszy. Solo Więc wesoły, więc ochoczy niech nam będzie dzień dzisiejszy. Tutti Jutro znowu i pojutrze dzień roboczy, potem jeszcze mozolniejszy, potem jeszcze mozolniejszy. Więc wesoły, więc ochoczy niech nam będzie dzień dzisiejszy. Więc wesoły, więc ochoczy niech dzisiejszy będzie dzień! SCENA 2 Jontek z Halką Chór Lecz cóż to? Basy Cóż tam? Tenory Co to za chłopak? Alty Co to za chłopak? Soprany Przybywa z dziewką? Tenory To Jontek! Basy Tak to Jontek! Kobiety Lecz dziewczyna? Jontek Do wesela szczęść wam Boże i daj radość wam, lecz gdzie bieda, nie pomoże nawet śpiewka tam, więc was nie powitam śpiewką. Chór To Halka! Jontek To Halka! to ona, to dziewka z naszej wsi. Chór Skąd to Jontku wróciliście, skąd tę dziewkę przywiedliście, jak zmieniona, jak zbiedzona aż spojrzeć na nią wstręt. Jontek Wracam z miasta od panicza. Halka Wracam z miasta od panicza, nie poznali mnie z oblicza, bom zmieniona, bom ja ptak. Oj sokole, mój sokole po coś zleciał tu na pole, po coś znęcił gołąbeczka i stumanił mój sokole! bielutkiego gołąbeczka, stumaniłeś go! Chór Biedna Halka, jak zmieniona, aż spojrzeć na nią wstręt, zmieniona, zbiedzona aż spojrzeć na nią wstręt. Jontek At, zwyczajnie pański sprzęt. Tak się kończą zalecanki. Panicz u nóg swej bohdanki Cześnikówny gładkiej pani, gdzież o chłopce pomnieć ma? Halka Lecz nie sprzedał duszy dla niej, duszy czartu. Chór Opowiedz Jontku jak było tam, opowiedz Jontku jak było tam! jak się to stało, opowiedz nam! Jontek Opowiem wam. Basy Opowiedz nam. Jontek Przyszliśmy właśnie w zaręczyn chwilę. Gdy ją zobaczył, zaczął ją mile mamić i durzyć słówkami swemi i rzucać tuman czarami swemi, potem za miasto wysyłał ją. Nie mogłem znieść kłamstwa tych słów. Prawdęm powiedział, on mnie i ją za bramę wygnać kazał jak psów. Alty i soprany Ach! Tenory i basy Za bramę wygnać kazał jak psów. Halka Znów mi się zjawiasz, tumanisz znów, sokoleńku, mój sokole… nie, nie, nie… Gołąbeczek nad górami zatrzepotał skrzydełkami… ale już nie bielutkiemi, lecz krwią własną czerwonemi zatrzepotał skrzydełkami i jak kamień spadł ku ziemi. Chór Tak to, tak to z panami, to taka miłość ich, oj, tak to z nimi, oj, tak to z nimi, oj biedna nieboga, biedna ona! Tak to z panami, tak z zalotami ich. Tak to z panami, to taka miłość ich. Patrzcie! Ach patrzcie! Kruk czarny nad Halą, czarny kruk wzleciał nad Halę, wzleciał nad nią, jak gdyby wietrzył. Halka Z gołąbki trup! Chór Tak to, tak to z panami, tak z zalotami ich, tak to, tak to panami, tak, oj tak to z nimi, oj tak to z nimi, o biedna nieboga, oj biedna ona. Tak to z panami, tak z zalotami ich. (tylko chór męski) Tak to z panami, tak z zalotami, tak to z panami, tak z zalotami, tak z zalotami, tak z zalotami panów złych. Biedna, oj biedna nieboga, tak to z panami, tak z zalotami, o biedna nieboga, biedna nieboga, biedna nieboga! Jontek Otóż jadą! Chór Już jadą! SCENA 3 Ci sami i Marszałek potem Cześnik, Janusz, Zofia. Marszałek Dobrze żeście tu gromadą, przywitajcież mi rozgłośnie i pokłońcie się radośnie, powitajcież mi rozgłośnie i pokłońcie się radośnie młodej pani, pięknej pani! Chór Powitajmy ją rozgłośnie i pokłońmy się radośnie, powitajmy ją. Cześnik (wchodząc) Jak się macie dobre dzieci? Chór Dziękujemy Jegomości. Janusz Jak się macie dobrzy ludzie? Chór Dziękujemy paniczowi. Marszałek (spostrzegając Halkę) O wściekłości! Halka tu. Zofia Jak się macie. Chór żeński Dziękujemy panieneczce, dziękujemy pani, dziękujemy panieneczce, dziękujemy pani. Marszałek Cóż, czy gardła wasze głodne, że witacie tak milcząco, to dziewczątko tak urodne waszą panią! Chór męski Powitajmy ją gorąco, pokłonijmy się radośnie, zaśpiewajmy im rozgłośnie, Tutti Powitajmy ich gorąco Daj wam Boże długie lata! I to ożenienie stałe szczęście niech wam daje, długi wiek i mienie, szczęście niech wam daje, długi wiek i mienie, długi wiek i mienie. Daj wam Boże stałe szczęście, wiek i mienie. Daj wam Boże stałe szczęście, wiek i mienie. Zofia (spostrzegając Halkę) Lecz cóż to? Jakaś biedna dziewczyna. Chór To biedna dziewczyna. Zofia Z tą twarzą bladą, cierpiącą. Chór z tą twarzą wybladłą, cierpiącą. Janusz na stronie Ha! czy też jej nie poznała?! Zofia Jakaż to biedna dziewczyna z tą twarzą bladą, cierpiąca, ta twarz mi się przypomina zda się widziałam już ją, ta twarz mi się przypomina, ach! zda się widziałam już ją. Jakaż to biedna dziewczyna z tą twarzą bladą, cierpiąca, ach zda się widziałam ją, widziałam ją. Cześnik Jakaż to biedna dziewczyna z tą twarzą bladą, cierpiąca, ta twarz mi się przypomina, ach, zda się widziałem już ją. Jontek (na stronie) Ha! żeby ją też poznała, żeby poznała, o Boże! łatwo domyśleć się może, wtedy wzgardziłaby go. Chór Poznała, może poznała, poznała, może poznała. Biedne obydwie, oszukał jedną zaledwie i znów oszukał tą. Oszukał tą, oszukał tą. Zofia Jakaż to biedna dziewczyna, z tą twarzą bladą, cierpiąca, ta twarz mi się przypomina, ach, zda się widziałam już ją. Zda się już widziałam ją, zda się już widziałam ją. Jontek Ha! żeby ją też poznała, O żeby poznała, o Boże, domyśleć się łatwo może, a wtedy wzgardziłaby go, wtedy wzgardziłaby go, wtedy wzgardziłaby go. Cześnik i Marszałek Jakaż to biedna dziewczyna z tą twarzą bladą, cierpiąca, ta twarz mi się przypomina, widziałem już ją, widziałem już ją widziałem już ją. Janusz Czy ona jej nie poznała. Ha! piekło serce me pali, jak sama się nie oddali, potrafię oddalić ją, potrafię oddalić ją, potrafię oddalić ją. Halka Nad biedną Halką zlituj się Boże, osłoń jej nędzę opieką swą. Janusz Czy ona jej nie poznała? Ha! piekło serce me pali, jak sama się nie oddali, potrafię oddalić ją, potrafię stąd oddalić, oddalić ją, oddalę ją. Soliści (bez Halki i Janusza) Głos obłąkanej woła do Boga, osłoń ją Panie opieką Twą. Głos obłąkanej woła do Boga, Osłoń ją Panie opieką Twą, Ty osłoń ją. O Panie osłoń ją opieką Twą. Chór O Panie, osłoń ją opieką Twą, osłoń ją, Panie, osłoń ją. Zofia Nie mylę się, widziałam ją. Janusz O nie, moja ukochana, nie mogłaś widzieć tej twarzy, jakaś biedna, obłąkana, jakieś piosnki sobie marzy. Halka Jaśku! mój Jaśku! Janusz (na stronie) Ha! potężnie Bóg mścić umie chwilowy błąd, ale Zofia nie rozumie. Tak! więc mężnie uchodźmy stąd, potem z dziewczyną poradzę sobie. Halka Gołąbeczek siadł na grobie… Zofia Co tobie mała, co tobie? Janusz Spieszmy, spieszmy do kościoła mrok nastaje i czas woła. Zofia Jakoś ciężko tu na sercu, śpieszmy, śpieszmy do kościoła, śpieszmy do kościoła, śpieszmy do kościoła, śpieszmy, by uświęcić związek nasz. Janusz Do kościoła! Już mrok nastaje, do kościoła, czas woła, śpieszmy, by uświęcić związek nasz. Cześnik Jakoś nudno tu na dworze! Do kościoła! Ach, spieszmy do kościoła, do kościoła czas już woła, spieszmy, by uświęcić związek wasz. Chór (Soprany i alty) Daj wam Boże długie lata Tutti i to ożenienie stałe szczęście niech wam daje, długi wiek i mienie. Jontek I cierpienie. Marszałek Kto tam z pomiędzy was odezwał się? Tenory Nikt. Basy Nikt. Marszałek (do oddalającego się chóru) A więc dalej spieszcie się i parami, i radośnie, państwa młodych zawrzeć wkoło, zaśpiewajcie im rozgłośnie, lecz po ślubie. Chór (u drzwi kościoła) Zaśpiewajmy im wesoło. Oj wesoło! Oj wesoło! Jontek Więc widziałaś, więc słyszałaś teraz więc przekonaj się. Halka Gdzie mój Jaśko? gdzie mój sokół? Jontek Patrzaj tam! Przed ołtarzem stoją razem, proboszcz czyta, oni z cicha mówią za nim a z wyrazem każdym płacze panna młoda. Halka Oj szkoda cię Jasiu, oj szkoda i mnie szkoda! Jontek A twój Jaśko się uśmiecha, Halka Oj szkoda cię Jasiu! Jontek a twój Jaśko się uśmiecha. Halka Oj szkoda Jasiu cię. O mój miły, mój ty drogi Jaśku, szkoda cię O mój drogi, szkoda cię mój Jaśku! szkoda cię. Jontek Ona płacze, on się śmieje, biedna pani! szkoda cię. Ona płacze, on się śmieje, biedna pani! szkoda, szkoda cię. Halka Ach! gdybyś ty Jontku znał… Jontek Teraz pierścień on jej dał. Halka Ach, w sercu się dzieje tu. Jontek Ona pierścień dała jemu. Halka Aż się człowiek mówić boi… Jontek A on stoi tak wesoły jak i stał. Ha1ka Gdybyś znał! gdybyś znał… Jontek (zbliża się do Halki) Tak wesoły jak i stał. Halka Gdybyś znał! gdyby znał, rzekłbyś ze mną. Jaśko mój drogi, Jaśko mój złoty. Jaśko szkoda! szkoda cię szkoda Jaśka, drogiego pana mojego Jaśko, szkoda, szkoda cię mój Jaśko, mój drogi. Jontek Tak wesoły jak i stał. Biedna Halko, o biedna dziewczyno, ty biedna płaczesz, on się śmieje o Halko szkoda cię. Halko przestań żalić się twoje łzy zabiją mnie, ty płaczesz, on się śmieje, biedna Halko, szkoda cię, szkoda cię, biedna Halko szkoda cię, o Halko! (biegnie do drzwi kościółka) Już! Halka (pada zemdlona) Już! Chór (w kościółku) Ojcze z niebios, Boże, Panie tu na ziemi zeszlij nam Twoje święte zmiłowanie, tu na ziemię zeszlij nam. Ojcze z niebios Boże, Panie tu na ziemię zeszlij nam Twoje święte zmiłowanie, tu na ziemię zeszlij nam. Halka Ha! Dzieciątko nam umiera, z głodu umiera, dzieciątko z głodu umiera a matka tu, a ojciec tam! Dziecię wyciąga rączęta i miłosiernie spoziera, a matka tu, a ojciec tam!… Ha! wszak i suka swe szczenięta karmi, otula i lula, a moje dziecię umiera. O mój maleńki, któż do trumienki ubierze cię, spowije cię? O mój maleńki, któż do trumienki ubierze cię, spowije cię? O mój maleńki któż do trumienki ubierze cię, kto mój maleńki, kto do trumienki ułoży cię? Kto zakołysze na wieczny sen? Kto ukołysze na wieczny sen, kto ukołysze na wieczny sen? A serce gdzie? Hej, Jaśko, gdzie? A łzy te moje, te krwawe łzy? Ja zemszczą się! Zabiję Jaśka, bom matka ja i żona twa. Ja serce twoje wydrę ci za krzywdę moją pomszczę się. Hej! Jaśku! Panie, słyszysz mię! Chór Boże mocny, święty Boże, nad Twym ludem zlituj się! Wszakże dłoń Twa wszystko może! Ach! Nad nami zlituj się. i przez Syna Twego męki ulżyj smutnej biedzie tej, łzom pofolguj, ukój męki Boże Wielki litość miej! Boże Wielki litość miej! Ach litość miej, a łzom pofolguj, ukój jęki, Boże błogosław nam! Halka Boże mocny! litość miej Boże, dzięki Ci! Boże mocny dzięki, dzięki Ci, Boże Wielki, dzięki Panie! dzięki Tobie! dzięki Tobie! Boże Panie, dzięki Ci! Już bym cię miała zabić mój drogi, Jaśka i Pana mojego O przebacz! przebacz łzom twej niebogi, śmierci dzieciątka naszego. O żyj szczęśliwy, Żyj, choć nie dla mnie, z tą piękną panią, raduj się ty, tylko czasem pomódl się za mnie, umieram, błogosławię ci, I tylko czasem pomódl się za mnie, umieram, błogosławię, błogosławię ci! Jontek Halko! o Halko! Chór Już za późno, już za późno, Utonęła, utonęła biedna już. Janusz i Cześnik Kto utonął? Jontek Halka! Chór Już za późno, już za późno, Utonęła biedna Halka już! Marszałek Teraz właśnie nadszedł czas, państwa młodych zawrzeć wkoło i zaśpiewać piosnkę wraz. Chór Zaśpiewamy ją wesoło. Koniec opery. Moniuszko,Stanisław/Halka
https://w.atwiki.jp/oper/pages/1510.html
SCENA 5 Stefan i Zbigniew. Zbigniew wchodząc z lewej Morfeusz do mnie wcale nie przylata! Zazdroszczę Maciejowi, co w obawie o brata, Poszedłszy na spoczynek z załzawioną rzęsą, Zasnął i chrapie, aż się szyby trzęsą. postępując ku drzwiom komnaty Stefana Oho!... tam jakaś postać z wolna się porusza... spoglądając z uśmiechem na obrazy Czy z tych którego pokutująca dusza, Odwiedza dawno opuszczony świat? mocniej Kto tu? Stefan Ocknął się. Kto? Zbigniew poznając Pan brat! Stefan Pan brat! Zbigniew ze śmiechem Szczególne to spotkanie!... Co robisz tu Stefanie? Stefan Któż zgadnąć się spodziewa, Co wiodło tu Zbigniewa? Zbigniew To po jednem zgadniesz słowie, Ot! wieczerza szumi w głowie. A myśl moją ciągle ściga... Stefan żywo, z niepokojem Panna Hanna?... Zbigniew wolniej Nie... Jadwiga! Stefan niespokojny Wiedz wzajemnie, co tu robię, Pasmo wspomnień snuję sobie, A myśl moja nieustannie... Zbigniew żywo Przy Jadwidze?... Stefan wolniej Nie... przy Hannie! Razem wesoło Jakże cenię To zdarzenie, Ten przychylny dla nas traf, Mówiąc prościej, Do zazdrości Żaden z braci nie ma praw! Zbigniew z uczuciem Gdym przy wieczerzy patrzył w jej oczy, Płonęła żywym szkarłatem róż. Drżeń mego serca oddźwięk proroczy Jasną nam przyszłość zwiastował już. Znikły złudzenia dotąd nieznane... Znikł sen czarowny, lecz został ślad. Uczułem w piersi tak błogą zmianę, Jakbym raz pierwszy zobaczył świat! Stefan Nie tak skoro panie bracie, Bo zniweczysz dawny plan... Nie ma niewiast w naszej chacie! Wiwat! Wiwat, wolny stan! Zbigniew niechętnie Tak... tak... wiwat wolny stan!... Razem żywiej Jednak cenię To zdarzenie, Bo nam nawet wspólny traf, Pośród wrażeń, Płonnych marzeń, Do zazdrości nie dał praw! Stefan z uczuciem W krainy złudzeń wdziękiem bogate, Gdy mnie prowadził tęsknoty ślad, Wspomniałem sobie rodzinną chatę, Jak ją pamiętam z dziecięcych lat. Wspomniałem, jako w nasz wiek poranny, Ojciec przy matce nie znał co łzy... I pomyślałem, że obok Hanny Ktoś tak uroczych doczeka dni! Zbigniew z uśmiechem Nie tak skoro panie bracie, Bo zniweczysz wspólny plan. Nie ma niewiast w naszej chacie, Wiwat semper wolny stan! Stefan niechętnie Tak, tak wiwat wolny stan! Po chwili milczenia Zbigniew i Stefan cokolwiek zamyśleni i zasmuceni postępują w głąb. Jakby każdy chciał odejść do siebie, ale blisko drzwi równocześnie oglądają się jeden na drugiego i obaj wracają na przód sceny. Stefan A jednak... Głos z obrazu z lewej, jak echo, na które Stefan nie zważa A jednak... Zbigniew do brata A jednak... Głos z obrazu z prawej A jednak... Dwa obrazy matron usuwają się w górę. We framugach będących za nimi, stają naprzeciw siebie Hanna i Jadwiga ubrane w kostiumy, jakie były na malowidłach. W ciemnej głębi obydwóch framug dostrzec można kręcone schodki ku górze. Stefan i Zbigniew zajęci sobą nie dostrzegają tej odmiany. Hanna i Jadwiga każda na stronie Stefan i Zbigniew jeden do drugiego Ni boleści, ni rozkoszy, Z tkliwą duszą nie podzielać, Nie mieć serca, co ci spłoszy Chmurę z czoła, z oka łzę! Nie mieć w schyłku dni na kogo Choć błogosławieństwa przelać... Czyliż to jest życia drogą? Czyż to szczęściem zowie się? Przy końcu kwartetu Damazy, który siedział w zegarze, wychyla głowę, ogląda się po sali, a spostrzegłszy Hannę i Jadwigę wychodzi ostrożnie na środek sceny. Hanna spostrzegłszy go wydaje mimowolny okrzyk Pan Damazy! Jadwiga podobnie Pan Damazy! Damazy na te słowa ucieka na powrót do zegara. Zbigniew Co to znaczy? Stefan spostrzegając Ach! obrazy!... Zbigniew i Stefan, jeden w jedną, drugi w drugą stronę biegną do obrazów, które na ich oczach zanim dobiegli, zasuwają się. Maciej Rozespany wbiega ze strachem z lewej strony. Gwałtu! gwałtu! pieje kur! Zbigniew i Stefan, jeden z jednej, drugi z drugiej strony starają się natrafić na sprężyny usuwające obrazy. Stefan po bezskutecznych usiłowaniach To zapewne żart niewieści! Zbigniew podobnie do Stefana Pójdź! zobaczmy co tam mieści W przedłużeniu, dworski mur! spostrzegając Macieja Ha! ha! Maciej zdjęty trwogą. Maciej jeszcze rozespany Już prababki wiodą spór! Zbigniew mocno do ucha Maciejowi Pilnuj! nie puść stąd nikogo! Stefan i Zbigniew wychodzą żywo, przez okna widać, jak się rozbiegają w przeciwne strony. Maciej tuż przy drzwiach, którymi wybiegają panicze, jeszcze nie mogąc przyjść do siebie Straszny dwór! Straszny dwór! Idzie do okna z lewej i usiadłszy na krześle wygląda za paniczami, potem zaczyna drzemać. Tymczasem Damazy wyłazi z zegara i zbliża się na przód sceny. SCENA 6 Maciej, Damazy. Damazy Tak! to Hanna i Jadwiga! Idzie do jednego obrazu i naciska sprężynę. Obraz usuwa się do połowy. Już jej nie ma... Puszcza sprężynę, obraz zapada, biegnie do drugiego i czyni to samo. I tu figa! Więc domyślać się należy, Że są w basztach, lub na wieży. Stamtąd zejdą na korytarz, I już bratku ich nie schwytasz. spoglądając krzywo na dwa obrazy, po małej chwili Toż się zbiegły myśli nasze! Ich myśl, jak raz z myślą moją... One straszą i ja straszę, Lecz się tchórze coś nie boją... Maciej zmierza ku drzwiom Aj! kto tu!? Damazy stając w cieniu przy zegarze Kto tu? Maciej postępując do drzwi To duch z zegara! święci patroni! Damazy Puszczaj! Maciej z trwogą Nie mogę! Damazy ze śmiechem Eh! ten ze strachu zębami dzwoni! strasznym głosem Puszczaj, bo pilno w czyścową drogę! Maciej Nie... nie... nie mogę! Damazy Puść, jestem dusza! Przysuwa się tak, że z okna światło księżycowe pada na niego. Maciej poznając Aj! co ja widzę! to on... tak... tak... To jest ta dusza, co bez kontusza Wzdycha przebrana w niemiecki frak! do Damazego, który znowu się zbliża. Nie, nie wypuszczę, bo zakazano, Nie wyjdziesz duszko aż jutro rano! zamyka drzwi. Damazy z gniewem Co? do kroć diabłów! ruszaj mi precz! Maciej Duchom zamknięcie drzwi nie dokucza, Kto duch, niech zmyka dziurką od klucza! Damazy Puszczaj bałwanie! Maciej Daremna rzecz! Słychać pukanie, Maciej otwiera. SCENA 7 Damazy, Maciej, Zbigniew i Stefan. Zbigniew Co tu za wrzawa? Maciej Kiedy pan każe, Sługa pilnuje, ani się rusza... Zbigniew i Stefan spostrzegając Damazego A! pan Damzy!! Maciej Nie, to jest dusza, Co pokutuje w starym zegarze! Stefan serio do Damazego Pan? Pan w zegarze? Zbigniew podobnie Ha! to ciekawe! Stefan z mocą Więc się tu skryłeś by z nas żartować! By nas ośmieszyć!... Zdasz z tego sprawę! Damazy strwożony Dowcipie, ty mnie z biedy wyprowadzisz! Nie... nie panowie! Zbigniew A te obrazy? Te strachy? Damazy Nie wiem skąd się to wzięło, Nie śmiałbym ściągać waszej urazy! Stefan Kłamstwo paniczu! to twoje dzieło! Damazy Nie, nie! na honor! Zbigniew wskazując na zegar Więc po cóż tam? Damazy opadając na krzesło Ach! wybornie! już ich mam! do obecnych Słyszałem dawno, że w tej sali Strach spać, czy prawda dociec chciałem, Lecz sam nocować tu nie śmiałem. Aż gdy ją dzisiaj wam oddali, Ośmielony w mym zamiarze, Wcześniej skryłem się w zegarze. I dziś rękę w ogień włożę, Żem słyszał prawdę o tym strasznym dworze! Maciej zbliża się i słucha ciekawie. Zbigniew i Stefan Cóż tedy? Damazy z powagą Mówią, że gmach ten przed laty, Powstał z hańbiących usług zapłaty, Że na tych murach przekleństwa i łzy, I stąd nad nimi gniew Boski grzmi! Maciej strwożony zbliża się do Damazego, który w cichej rozmowie powiększa jego bojaźń. Stefan do Zbigniewa z mocą Z hańbiących usług!! ach! teraz mogę Zrozumieć zacnej stryjenki trwogę! Zbigniew Tak, wszak mój bracie, jeśli na tym dworze, Ciążą łzy ludzkie i przekleństwo Boże, Chmura nieszczęścia nad nim się czerni Co może wkrótce ogarnąć i nas! Więc zachowaniu wolności wierni, Rzućmy te progi dopóki czas. Bo jest piekłem każdy gmach, Co się wzniósł na bratnich łzach! Stefan i Zbigniew między sobą Nad przepaścią, dziwna władza Nęci oczy, potem zdradza. Może mgła miłości ta, Również moc nad nami ma! Ach! opuśćmy dwór przeklęty, Złudnej strzeżmy się ponęty, Bo jest piekłem każdy gmach, Co się wzniósł na bratnich łzach! Damazy O dowcipie! Twoja władza Znów nadziei blask odmładza. Na usługi kto cię ma, Czyż się troskom przemóc da? Przez mój rozum; przez wykręty, Wnet porzucą dwór przeklęty, I już obu śmieszny strach Nie sprowadzi pod ten dach! Maciej Dobrych ludzi, diabla władza Po nieszczęście tu sprowadza. Ni spokoju w czasie dnia, Ani w nocy zasnąć da! Ach! Porzućmy dwór przeklęty, Te krużganki, te zakręty, Bo jest piekłem każdy gmach, Co się wzniósł na bratnich łzach! Damazy odchodząc, zdaje się zapewniać Stefana i Zbigniewa o prawdzie tego co powiedział. Ci postępują z nim parę kroków, Maciej odprowadza ich aż do drzwi. Kurtyna spada. SCENA 5 Stefan i Zbigniew. Zbigniew wchodząc z lewej Morfeusz do mnie wcale nie przylata! Zazdroszczę Maciejowi, co w obawie o brata, Poszedłszy na spoczynek z załzawioną rzęsą, Zasnął i chrapie, aż się szyby trzęsą. postępując ku drzwiom komnaty Stefana Oho!... tam jakaś postać z wolna się porusza... spoglądając z uśmiechem na obrazy Czy z tych którego pokutująca dusza, Odwiedza dawno opuszczony świat? mocniej Kto tu? Stefan Ocknął się. Kto? Zbigniew poznając Pan brat! Stefan Pan brat! Zbigniew ze śmiechem Szczególne to spotkanie!... Co robisz tu Stefanie? Stefan Któż zgadnąć się spodziewa, Co wiodło tu Zbigniewa? Zbigniew To po jednem zgadniesz słowie, Ot! wieczerza szumi w głowie. A myśl moją ciągle ściga... Stefan żywo, z niepokojem Panna Hanna?... Zbigniew wolniej Nie... Jadwiga! Stefan niespokojny Wiedz wzajemnie, co tu robię, Pasmo wspomnień snuję sobie, A myśl moja nieustannie... Zbigniew żywo Przy Jadwidze?... Stefan wolniej Nie... przy Hannie! Razem wesoło Jakże cenię To zdarzenie, Ten przychylny dla nas traf, Mówiąc prościej, Do zazdrości Żaden z braci nie ma praw! Zbigniew z uczuciem Gdym przy wieczerzy patrzył w jej oczy, Płonęła żywym szkarłatem róż. Drżeń mego serca oddźwięk proroczy Jasną nam przyszłość zwiastował już. Znikły złudzenia dotąd nieznane... Znikł sen czarowny, lecz został ślad. Uczułem w piersi tak błogą zmianę, Jakbym raz pierwszy zobaczył świat! Stefan Nie tak skoro panie bracie, Bo zniweczysz dawny plan... Nie ma niewiast w naszej chacie! Wiwat! Wiwat, wolny stan! Zbigniew niechętnie Tak... tak... wiwat wolny stan!... Razem żywiej Jednak cenię To zdarzenie, Bo nam nawet wspólny traf, Pośród wrażeń, Płonnych marzeń, Do zazdrości nie dał praw! Stefan z uczuciem W krainy złudzeń wdziękiem bogate, Gdy mnie prowadził tęsknoty ślad, Wspomniałem sobie rodzinną chatę, Jak ją pamiętam z dziecięcych lat. Wspomniałem, jako w nasz wiek poranny, Ojciec przy matce nie znał co łzy... I pomyślałem, że obok Hanny Ktoś tak uroczych doczeka dni! Zbigniew z uśmiechem Nie tak skoro panie bracie, Bo zniweczysz wspólny plan. Nie ma niewiast w naszej chacie, Wiwat semper wolny stan! Stefan niechętnie Tak, tak wiwat wolny stan! Po chwili milczenia Zbigniew i Stefan cokolwiek zamyśleni i zasmuceni postępują w głąb. Jakby każdy chciał odejść do siebie, ale blisko drzwi równocześnie oglądają się jeden na drugiego i obaj wracają na przód sceny. Stefan A jednak... Głos z obrazu z lewej, jak echo, na które Stefan nie zważa A jednak... Zbigniew do brata A jednak... Głos z obrazu z prawej A jednak... Dwa obrazy matron usuwają się w górę. We framugach będących za nimi, stają naprzeciw siebie Hanna i Jadwiga ubrane w kostiumy, jakie były na malowidłach. W ciemnej głębi obydwóch framug dostrzec można kręcone schodki ku górze. Stefan i Zbigniew zajęci sobą nie dostrzegają tej odmiany. Hanna i Jadwiga każda na stronie Stefan i Zbigniew jeden do drugiego Ni boleści, ni rozkoszy, Z tkliwą duszą nie podzielać, Nie mieć serca, co ci spłoszy Chmurę z czoła, z oka łzę! Nie mieć w schyłku dni na kogo Choć błogosławieństwa przelać... Czyliż to jest życia drogą? Czyż to szczęściem zowie się? Przy końcu kwartetu Damazy, który siedział w zegarze, wychyla głowę, ogląda się po sali, a spostrzegłszy Hannę i Jadwigę wychodzi ostrożnie na środek sceny. Hanna spostrzegłszy go wydaje mimowolny okrzyk Pan Damazy! Jadwiga podobnie Pan Damazy! Damazy na te słowa ucieka na powrót do zegara. Zbigniew Co to znaczy? Stefan spostrzegając Ach! obrazy!... Zbigniew i Stefan, jeden w jedną, drugi w drugą stronę biegną do obrazów, które na ich oczach zanim dobiegli, zasuwają się. Maciej Rozespany wbiega ze strachem z lewej strony. Gwałtu! gwałtu! pieje kur! Zbigniew i Stefan, jeden z jednej, drugi z drugiej strony starają się natrafić na sprężyny usuwające obrazy. Stefan po bezskutecznych usiłowaniach To zapewne żart niewieści! Zbigniew podobnie do Stefana Pójdź! zobaczmy co tam mieści W przedłużeniu, dworski mur! spostrzegając Macieja Ha! ha! Maciej zdjęty trwogą. Maciej jeszcze rozespany Już prababki wiodą spór! Zbigniew mocno do ucha Maciejowi Pilnuj! nie puść stąd nikogo! Stefan i Zbigniew wychodzą żywo, przez okna widać, jak się rozbiegają w przeciwne strony. Maciej tuż przy drzwiach, którymi wybiegają panicze, jeszcze nie mogąc przyjść do siebie Straszny dwór! Straszny dwór! Idzie do okna z lewej i usiadłszy na krześle wygląda za paniczami, potem zaczyna drzemać. Tymczasem Damazy wyłazi z zegara i zbliża się na przód sceny. SCENA 6 Maciej, Damazy. Damazy Tak! to Hanna i Jadwiga! Idzie do jednego obrazu i naciska sprężynę. Obraz usuwa się do połowy. Już jej nie ma... Puszcza sprężynę, obraz zapada, biegnie do drugiego i czyni to samo. I tu figa! Więc domyślać się należy, Że są w basztach, lub na wieży. Stamtąd zejdą na korytarz, I już bratku ich nie schwytasz. spoglądając krzywo na dwa obrazy, po małej chwili Toż się zbiegły myśli nasze! Ich myśl, jak raz z myślą moją... One straszą i ja straszę, Lecz się tchórze coś nie boją... Maciej zmierza ku drzwiom Aj! kto tu!? Damazy stając w cieniu przy zegarze Kto tu? Maciej postępując do drzwi To duch z zegara! święci patroni! Damazy Puszczaj! Maciej z trwogą Nie mogę! Damazy ze śmiechem Eh! ten ze strachu zębami dzwoni! strasznym głosem Puszczaj, bo pilno w czyścową drogę! Maciej Nie... nie... nie mogę! Damazy Puść, jestem dusza! Przysuwa się tak, że z okna światło księżycowe pada na niego. Maciej poznając Aj! co ja widzę! to on... tak... tak... To jest ta dusza, co bez kontusza Wzdycha przebrana w niemiecki frak! do Damazego, który znowu się zbliża. Nie, nie wypuszczę, bo zakazano, Nie wyjdziesz duszko aż jutro rano! zamyka drzwi. Damazy z gniewem Co? do kroć diabłów! ruszaj mi precz! Maciej Duchom zamknięcie drzwi nie dokucza, Kto duch, niech zmyka dziurką od klucza! Damazy Puszczaj bałwanie! Maciej Daremna rzecz! Słychać pukanie, Maciej otwiera. SCENA 7 Damazy, Maciej, Zbigniew i Stefan. Zbigniew Co tu za wrzawa? Maciej Kiedy pan każe, Sługa pilnuje, ani się rusza... Zbigniew i Stefan spostrzegając Damazego A! pan Damzy!! Maciej Nie, to jest dusza, Co pokutuje w starym zegarze! Stefan serio do Damazego Pan? Pan w zegarze? Zbigniew podobnie Ha! to ciekawe! Stefan z mocą Więc się tu skryłeś by z nas żartować! By nas ośmieszyć!... Zdasz z tego sprawę! Damazy strwożony Dowcipie, ty mnie z biedy wyprowadzisz! Nie... nie panowie! Zbigniew A te obrazy? Te strachy? Damazy Nie wiem skąd się to wzięło, Nie śmiałbym ściągać waszej urazy! Stefan Kłamstwo paniczu! to twoje dzieło! Damazy Nie, nie! na honor! Zbigniew wskazując na zegar Więc po cóż tam? Damazy opadając na krzesło Ach! wybornie! już ich mam! do obecnych Słyszałem dawno, że w tej sali Strach spać, czy prawda dociec chciałem, Lecz sam nocować tu nie śmiałem. Aż gdy ją dzisiaj wam oddali, Ośmielony w mym zamiarze, Wcześniej skryłem się w zegarze. I dziś rękę w ogień włożę, Żem słyszał prawdę o tym strasznym dworze! Maciej zbliża się i słucha ciekawie. Zbigniew i Stefan Cóż tedy? Damazy z powagą Mówią, że gmach ten przed laty, Powstał z hańbiących usług zapłaty, Że na tych murach przekleństwa i łzy, I stąd nad nimi gniew Boski grzmi! Maciej strwożony zbliża się do Damazego, który w cichej rozmowie powiększa jego bojaźń. Stefan do Zbigniewa z mocą Z hańbiących usług!! ach! teraz mogę Zrozumieć zacnej stryjenki trwogę! Zbigniew Tak, wszak mój bracie, jeśli na tym dworze, Ciążą łzy ludzkie i przekleństwo Boże, Chmura nieszczęścia nad nim się czerni Co może wkrótce ogarnąć i nas! Więc zachowaniu wolności wierni, Rzućmy te progi dopóki czas. Bo jest piekłem każdy gmach, Co się wzniósł na bratnich łzach! Stefan i Zbigniew między sobą Nad przepaścią, dziwna władza Nęci oczy, potem zdradza. Może mgła miłości ta, Również moc nad nami ma! Ach! opuśćmy dwór przeklęty, Złudnej strzeżmy się ponęty, Bo jest piekłem każdy gmach, Co się wzniósł na bratnich łzach! Damazy O dowcipie! Twoja władza Znów nadziei blask odmładza. Na usługi kto cię ma, Czyż się troskom przemóc da? Przez mój rozum; przez wykręty, Wnet porzucą dwór przeklęty, I już obu śmieszny strach Nie sprowadzi pod ten dach! Maciej Dobrych ludzi, diabla władza Po nieszczęście tu sprowadza. Ni spokoju w czasie dnia, Ani w nocy zasnąć da! Ach! Porzućmy dwór przeklęty, Te krużganki, te zakręty, Bo jest piekłem każdy gmach, Co się wzniósł na bratnich łzach! Damazy odchodząc, zdaje się zapewniać Stefana i Zbigniewa o prawdzie tego co powiedział. Ci postępują z nim parę kroków, Maciej odprowadza ich aż do drzwi. Kurtyna spada. Moniuszko,Stanisław/Straszny dwór/IV-1
https://w.atwiki.jp/oper/pages/1512.html
SCENA 7 Drzwi główne otwierają się na całą szerokość. Na czele mnóstwa gości w różne stroje poprzebieranych, wbiega arlekin z trzepaczką, a wołając “Kulig! kulig!” uderza nią po ramieniu Stefana i Zbigniewa i obiega dokoła Miecznika, po czym znika w tłumie. Muzykanci przybyli z kuligiem, ustawiają się w rogu sali. Goście, jedni poprzebierani w stroje cudzoziemskie, inni, mianowicie mężczyźni w ubiory przedniejszych bóstw Parnasu, inni w wiejskie z różnych okolic, a najwięcej krakowskie, w maskach i bez masek, witają ochoczo Miecznika, a wielu z młodzieży ściska po przyjacielsku Stefana i Zbigniewa. Skołuba wchodzi i zatrzymuje się przy drzwiach środkowych, czekając rozkazów. Chór Od terema do terema, Czy to śnieg, czy lodu łom, Do Miecznika zajedziema, Kulig! kulig w jego dom! Arlekin Kulig! kulig! Znika w tłumie. Chór Gdy ci mróz do gardła sięga Złotym je węgrzynem płucz... Hej Mieczniku! zima tęga, Od piwnicy dawaj klucz! Skołuba zbliża się i podaje Miecznikowi klucze, które ten oddaje gościom. Miecznik Cokolwiek roztargniony, oddaje klucze powtarzając do siebie. Pan Damazy... Pan Damazy. Kilkoro młodzieży wziąwszy klucze wybiega za Skołubą nucąc. Chór Od terema do terema, Czy to śnieg, czy lodu łom, Do Miecznika zajedziema, Kulig! kulig w jego dom! Służba wchodzi z tacami pełnymi kielichów z winem i ciast, które obnoszą między gośćmi. Niektóre osoby spostrzegają roztargnienie Miecznika. Niektórzy z gości Gospodarzu! coś z twych gości, Nie znać w tobie dziś radości. Jakiś kłopot? czy źle w domu?... Miecznik jeszcze bez humoru Nie, najdrożsi, wcale nie... Żal mi tylko przyjaciela, Co zabawy nie podziela, Co dziś rano, po kryjomu Z mojej chaty wyniósł się... Chór ze śmiechem Hej uspokój serce rzewne! Toć to on, to on zapewne, To arlekin luby nasz!... Miecznik, Stefan i Zbigniew Pan Damazy!!? Chór wypychając Damazego naprzód Tak! w te strony Musiał wrócić i zmuszony, Przebrał się! oto go masz! Miecznik Pan Damazy!... Chór zatrzymując Damazego, który chciał schować się Ha! ha! Ha! Miecznik Pan Damazy!... Damazy zdejmując pokornie maskę Tak! to ja... Miecznik serio do Damazego Wybornie!... więc wobec tych panów i pań, Mości Damazy, wyjaśnisz może, Czemu źle trzymasz o moim dworze, Czemu kalumnię rzuciłeś nań? Skąd prezumpcja, że ten gmach Na braterskich stawion łzach? Chór Ach! to jakiś dziwny żart!... Kto śmiał wyrzec, że ten gmach Na braterskich stawion łzach, Należytej kary wart! Stefan i Zbigniew między sobą To złośliwy pewno żart, Patrz, blednieje piękny gach... do Damazego Nie daremny waści strach, Doznasz kary, jakiejś wart! Miecznik do wszystkich Czyż te baśnie sunt de fide? Damazy Mówi prędko ze strachem. Mea culpa! aj Mieczniku! Przy wieczerzy, jak na biedę, Człek toastów pił bez liku, A po winie, wszak się zdarza, Palnąć koncept z kalendarza! śmiech ogólny Damazy mówiąc dalej Zwłaszcza, kiedy w mózgu pali, W jaki sposób się oddali, Niebezpiecznych dwóch rywali. Chór ze śmiechem Dwóch rywali! bagatela! Miecznik z uśmiechem Lecz któż waści szepnął to, Że synowie przyjaciela, Rywalami twymi są?... Im się o tym ani śni... Damazy do Miecznika Trudno wierzyć!... dowiedź mi! przybierając uroczystą postawę Od dawna serce z głową na wyścigi, Każą cię błagać, rojąc cudne sny, O rękę... Zbigniew podchodząc z drugiej strony, ciszej do Damazego Tylko nie panny Jadwigi, Lub oba uszy obetnę ci!... Damazy ze strachem przycisnąwszy oburącz uszy Aj! nie, nie!... wracając do pierwszej postawy Pragnę jak niebiańskiej manny, Błagać z pokorą u twoich stóp, O rękę... Stefan podchodząc podobnie jak Zbigniew Tylko nie panny Hanny, Lub karabelą popchnę cię w grób! Miecznik i chór Czyjejże waść pragniesz ręki? Damazy wystraszony Byłem pewnym, co za męki! Pragnę, pragnę błagać o nią, Lecz rywale gwałtem bronią!... Stefan żywo zbliżając się do Miecznika Tak! o dłoń Hanny błagam w pokorze. Panie! racz synem nazywać mnie!... Zbigniew podobnie O drugą córkę w serca ferworze Na przyjaźń ojca zaklinam cię! Chór wesoło Co za dziwne wydarzenie. Miecznik Proszę! proszę uniżenie! Jam to czytał z waszych lic, Lecz nie będzie z tego nic, Aż się każdy jasno dowie, Skąd i odkąd w Kalinowie Dwór się strasznym dworem zwie... Idzie żywo ku drzwiom z prawej strony i woła córki, które natychmiast ukazują się, Hej! dziewczęta!... otóż one, Jak biedaczki zasmucone... Pójdźcie, pójdźcie wesprzeć mnie! Bierze za ręce Hannę i Jadwigę, które goście witają uprzejmie i zaprowadziwszy na przód sceny staje między nimi. Chór Więc się każdy jasno dowie, Skąd i odkąd w Kalinowie Dwór się strasznym dworem zwie! Damazy wybiega na prawo. SCENA 8 Ci sami prócz Damazego, Hanna i Jadwiga. Miecznik Którego wszyscy goście ciekawie słuchają. Przed stoma lat, Mój zacny dziad, Kazał zbudować ten dwór, I dziewczę kwiat Zaślubił rad, I Bóg im dał dziewięć cór! Wszyscy I Bóg im dał dziewięć cór! Miecznik Pierwsza z tych róż, Gdy wzrosła już, Gdy powab głoszono jej, Zjawił się tuż Młodzian... do Hanny I cóż?... Hanna spuszczając oczy I wnet pokochał się w niej... Wszyscy I wnet się pokochał w niej! Miecznik Za tamtą trzy, Hoże jak skry, Więc młodzież sąsiednich strzech W konkury grzmi, Zajeżdża... pytając Jadwigi I?... Jadwiga spuszczając oczy I ożeniło się trzech... Wszyscy I ożeniło się trzech! Miecznik W taki to ślad, Przez kilka lat, Za zięciem zjawiał się zięć. Aż zacny dziad, Wyprawił w świat... Hanna i Jadwiga Najmłodszych dziewczątek pięć. Wszyscy Najmłodszych dziewczątek pięć! Miecznik Lecz gdy tu hucznie Wesela grzmiały, Wkoło kaducznie, Panny starzały. Więc matki, ciocie, W próżnym kłopocie, W daremnej złości Czekając gości, Za gratką gratka Gdy je mijały, Dwór mego dziadka Strasznym przezwały! Wszyscy wesoło Za gratką gratka Gdy je mijały, Dwór jego dziadka Strasznym przezwały! SCENA 9 Ci sami, Cześnikowa przesadnie wystrojona i Damazy, który wyszedłszy z nią, opowiada po cichu co się stało. Miecznik do Cześnikowej I niesłusznie w pani mowie, Każdy z nich był niby tchórz! Stefan i Zbigniew do Cześnikowej Skąd się dwór ten strasznym zowie, Stryjeneczko, wiemy już! Miecznik I tak strasznym będzie wciąż, Boska wola!... do Stefana i Zbigniewa Wasza chęć!... wskazując na Zbigniewa Patrz Jadwisiu! to twój mąż! wskazując na Stefana Hanno! to mój drugi zięć! Dziewczęta tulą się do ojca. Stefan i Zbigniew, każdy przy swojej narzeczonej klękają, Miecznik daje im błogosławieństwo. Chór biorąc kielichy Wiwat! wiwat pary dwie! Zły sam, kto im życzy źle! Cześnikowa uspokaja się i myślą nową zajęta, spogląda z zadowoleniem na młodzież. Miecznik wesoło Z Bożej łaski, do Damazego Z twojej winy, Większa radość wita nas, Przy kuligu zrękowiny W jeden się odbędą czas! Chór Przy kuligu zrękowiny W jeden się odbędą czas! Cześnikowa Biedna pani Stolnikowa, Z jej córkami będzie źle, Z moich swatów, z mego słowa, Zyska stare panny dwie!... Ale gdy w tym strasznym dworze, Tak do dziewcząt młodzi lgną, Nie wyjadę stąd, bo może I na wdówkę spojrzy kto! Zbigniew do brata Nie ma niewiast w naszej chacie! Znać tak nie chciał światów pan, Więc z pokorą miły bracie Niezależny żegnaj stan! Stefan do brata Bóg z łaskami niebiańskimi, Dzielnych synów da nam z nich, Na rodzinnej chwałę ziemi, I na chlubę ojców swych! Chór Na rodzinnej chwałę ziemi, I na chlubę ojców swych! Miecznik Widzę waszych lic uśmiechy, A nie wierzy ojca wzrok, Ile szczęścia i pociechy Bóg mu zsyła w Nowy Rok. Drodzy goście mego gniazda, Duszę bym wam oddać rad, Niech jak tu, nadziei gwiazda I do waszych zajrzy chat! Hanna i Jadwiga Widzę wszystkich lic uśmiechy, A nie wierzy ojca wzrok, Ile szczęścia i pociechy Bóg nam zsyła w Nowy Rok. Ojcowskiego goście gniazda, Dzielcie uczuć błogich kwiat, Niech jak tu, nadziei gwiazda I do waszych zajrzy chat! Chór Niech jak tu, nadziei gwiazda I do waszych zajrzy chat! Miecznik do kapeli Hejże ostro rżnij kapela, Sił wam doda wina dzban, Animuszu niech udziela, Złota radość, hoży tan! Muzyka rozpoczyna grać, mnóstwo nowych par wbiega środkowymi drzwiami, tańczą. SCENA 7 Drzwi główne otwierają się na całą szerokość. Na czele mnóstwa gości w różne stroje poprzebieranych, wbiega arlekin z trzepaczką, a wołając “Kulig! kulig!” uderza nią po ramieniu Stefana i Zbigniewa i obiega dokoła Miecznika, po czym znika w tłumie. Muzykanci przybyli z kuligiem, ustawiają się w rogu sali. Goście, jedni poprzebierani w stroje cudzoziemskie, inni, mianowicie mężczyźni w ubiory przedniejszych bóstw Parnasu, inni w wiejskie z różnych okolic, a najwięcej krakowskie, w maskach i bez masek, witają ochoczo Miecznika, a wielu z młodzieży ściska po przyjacielsku Stefana i Zbigniewa. Skołuba wchodzi i zatrzymuje się przy drzwiach środkowych, czekając rozkazów. Chór Od terema do terema, Czy to śnieg, czy lodu łom, Do Miecznika zajedziema, Kulig! kulig w jego dom! Arlekin Kulig! kulig! Znika w tłumie. Chór Gdy ci mróz do gardła sięga Złotym je węgrzynem płucz... Hej Mieczniku! zima tęga, Od piwnicy dawaj klucz! Skołuba zbliża się i podaje Miecznikowi klucze, które ten oddaje gościom. Miecznik Cokolwiek roztargniony, oddaje klucze powtarzając do siebie. Pan Damazy... Pan Damazy. Kilkoro młodzieży wziąwszy klucze wybiega za Skołubą nucąc. Chór Od terema do terema, Czy to śnieg, czy lodu łom, Do Miecznika zajedziema, Kulig! kulig w jego dom! Służba wchodzi z tacami pełnymi kielichów z winem i ciast, które obnoszą między gośćmi. Niektóre osoby spostrzegają roztargnienie Miecznika. Niektórzy z gości Gospodarzu! coś z twych gości, Nie znać w tobie dziś radości. Jakiś kłopot? czy źle w domu?... Miecznik jeszcze bez humoru Nie, najdrożsi, wcale nie... Żal mi tylko przyjaciela, Co zabawy nie podziela, Co dziś rano, po kryjomu Z mojej chaty wyniósł się... Chór ze śmiechem Hej uspokój serce rzewne! Toć to on, to on zapewne, To arlekin luby nasz!... Miecznik, Stefan i Zbigniew Pan Damazy!!? Chór wypychając Damazego naprzód Tak! w te strony Musiał wrócić i zmuszony, Przebrał się! oto go masz! Miecznik Pan Damazy!... Chór zatrzymując Damazego, który chciał schować się Ha! ha! Ha! Miecznik Pan Damazy!... Damazy zdejmując pokornie maskę Tak! to ja... Miecznik serio do Damazego Wybornie!... więc wobec tych panów i pań, Mości Damazy, wyjaśnisz może, Czemu źle trzymasz o moim dworze, Czemu kalumnię rzuciłeś nań? Skąd prezumpcja, że ten gmach Na braterskich stawion łzach? Chór Ach! to jakiś dziwny żart!... Kto śmiał wyrzec, że ten gmach Na braterskich stawion łzach, Należytej kary wart! Stefan i Zbigniew między sobą To złośliwy pewno żart, Patrz, blednieje piękny gach... do Damazego Nie daremny waści strach, Doznasz kary, jakiejś wart! Miecznik do wszystkich Czyż te baśnie sunt de fide? Damazy Mówi prędko ze strachem. Mea culpa! aj Mieczniku! Przy wieczerzy, jak na biedę, Człek toastów pił bez liku, A po winie, wszak się zdarza, Palnąć koncept z kalendarza! śmiech ogólny Damazy mówiąc dalej Zwłaszcza, kiedy w mózgu pali, W jaki sposób się oddali, Niebezpiecznych dwóch rywali. Chór ze śmiechem Dwóch rywali! bagatela! Miecznik z uśmiechem Lecz któż waści szepnął to, Że synowie przyjaciela, Rywalami twymi są?... Im się o tym ani śni... Damazy do Miecznika Trudno wierzyć!... dowiedź mi! przybierając uroczystą postawę Od dawna serce z głową na wyścigi, Każą cię błagać, rojąc cudne sny, O rękę... Zbigniew podchodząc z drugiej strony, ciszej do Damazego Tylko nie panny Jadwigi, Lub oba uszy obetnę ci!... Damazy ze strachem przycisnąwszy oburącz uszy Aj! nie, nie!... wracając do pierwszej postawy Pragnę jak niebiańskiej manny, Błagać z pokorą u twoich stóp, O rękę... Stefan podchodząc podobnie jak Zbigniew Tylko nie panny Hanny, Lub karabelą popchnę cię w grób! Miecznik i chór Czyjejże waść pragniesz ręki? Damazy wystraszony Byłem pewnym, co za męki! Pragnę, pragnę błagać o nią, Lecz rywale gwałtem bronią!... Stefan żywo zbliżając się do Miecznika Tak! o dłoń Hanny błagam w pokorze. Panie! racz synem nazywać mnie!... Zbigniew podobnie O drugą córkę w serca ferworze Na przyjaźń ojca zaklinam cię! Chór wesoło Co za dziwne wydarzenie. Miecznik Proszę! proszę uniżenie! Jam to czytał z waszych lic, Lecz nie będzie z tego nic, Aż się każdy jasno dowie, Skąd i odkąd w Kalinowie Dwór się strasznym dworem zwie... Idzie żywo ku drzwiom z prawej strony i woła córki, które natychmiast ukazują się, Hej! dziewczęta!... otóż one, Jak biedaczki zasmucone... Pójdźcie, pójdźcie wesprzeć mnie! Bierze za ręce Hannę i Jadwigę, które goście witają uprzejmie i zaprowadziwszy na przód sceny staje między nimi. Chór Więc się każdy jasno dowie, Skąd i odkąd w Kalinowie Dwór się strasznym dworem zwie! Damazy wybiega na prawo. SCENA 8 Ci sami prócz Damazego, Hanna i Jadwiga. Miecznik Którego wszyscy goście ciekawie słuchają. Przed stoma lat, Mój zacny dziad, Kazał zbudować ten dwór, I dziewczę kwiat Zaślubił rad, I Bóg im dał dziewięć cór! Wszyscy I Bóg im dał dziewięć cór! Miecznik Pierwsza z tych róż, Gdy wzrosła już, Gdy powab głoszono jej, Zjawił się tuż Młodzian... do Hanny I cóż?... Hanna spuszczając oczy I wnet pokochał się w niej... Wszyscy I wnet się pokochał w niej! Miecznik Za tamtą trzy, Hoże jak skry, Więc młodzież sąsiednich strzech W konkury grzmi, Zajeżdża... pytając Jadwigi I?... Jadwiga spuszczając oczy I ożeniło się trzech... Wszyscy I ożeniło się trzech! Miecznik W taki to ślad, Przez kilka lat, Za zięciem zjawiał się zięć. Aż zacny dziad, Wyprawił w świat... Hanna i Jadwiga Najmłodszych dziewczątek pięć. Wszyscy Najmłodszych dziewczątek pięć! Miecznik Lecz gdy tu hucznie Wesela grzmiały, Wkoło kaducznie, Panny starzały. Więc matki, ciocie, W próżnym kłopocie, W daremnej złości Czekając gości, Za gratką gratka Gdy je mijały, Dwór mego dziadka Strasznym przezwały! Wszyscy wesoło Za gratką gratka Gdy je mijały, Dwór jego dziadka Strasznym przezwały! SCENA 9 Ci sami, Cześnikowa przesadnie wystrojona i Damazy, który wyszedłszy z nią, opowiada po cichu co się stało. Miecznik do Cześnikowej I niesłusznie w pani mowie, Każdy z nich był niby tchórz! Stefan i Zbigniew do Cześnikowej Skąd się dwór ten strasznym zowie, Stryjeneczko, wiemy już! Miecznik I tak strasznym będzie wciąż, Boska wola!... do Stefana i Zbigniewa Wasza chęć!... wskazując na Zbigniewa Patrz Jadwisiu! to twój mąż! wskazując na Stefana Hanno! to mój drugi zięć! Dziewczęta tulą się do ojca. Stefan i Zbigniew, każdy przy swojej narzeczonej klękają, Miecznik daje im błogosławieństwo. Chór biorąc kielichy Wiwat! wiwat pary dwie! Zły sam, kto im życzy źle! Cześnikowa uspokaja się i myślą nową zajęta, spogląda z zadowoleniem na młodzież. Miecznik wesoło Z Bożej łaski, do Damazego Z twojej winy, Większa radość wita nas, Przy kuligu zrękowiny W jeden się odbędą czas! Chór Przy kuligu zrękowiny W jeden się odbędą czas! Cześnikowa Biedna pani Stolnikowa, Z jej córkami będzie źle, Z moich swatów, z mego słowa, Zyska stare panny dwie!... Ale gdy w tym strasznym dworze, Tak do dziewcząt młodzi lgną, Nie wyjadę stąd, bo może I na wdówkę spojrzy kto! Zbigniew do brata Nie ma niewiast w naszej chacie! Znać tak nie chciał światów pan, Więc z pokorą miły bracie Niezależny żegnaj stan! Stefan do brata Bóg z łaskami niebiańskimi, Dzielnych synów da nam z nich, Na rodzinnej chwałę ziemi, I na chlubę ojców swych! Chór Na rodzinnej chwałę ziemi, I na chlubę ojców swych! Miecznik Widzę waszych lic uśmiechy, A nie wierzy ojca wzrok, Ile szczęścia i pociechy Bóg mu zsyła w Nowy Rok. Drodzy goście mego gniazda, Duszę bym wam oddać rad, Niech jak tu, nadziei gwiazda I do waszych zajrzy chat! Hanna i Jadwiga Widzę wszystkich lic uśmiechy, A nie wierzy ojca wzrok, Ile szczęścia i pociechy Bóg nam zsyła w Nowy Rok. Ojcowskiego goście gniazda, Dzielcie uczuć błogich kwiat, Niech jak tu, nadziei gwiazda I do waszych zajrzy chat! Chór Niech jak tu, nadziei gwiazda I do waszych zajrzy chat! Miecznik do kapeli Hejże ostro rżnij kapela, Sił wam doda wina dzban, Animuszu niech udziela, Złota radość, hoży tan! Muzyka rozpoczyna grać, mnóstwo nowych par wbiega środkowymi drzwiami, tańczą. (libretto Jan Chęciński) Moniuszko,Stanisław/Straszny dwór
https://w.atwiki.jp/oper/pages/1515.html
AKT II Szpaler w ogrodzie. Po prawej stronie widać oświetlone okna w domu Stolnika. W głębi mur i furtka. Halka chodzi między drzewami. Noc. SCENA 1 Halka O! Jakżebym klęczeć chciała, Już u krzyża, koło drogi! Żeby nad łzami niebogi, Przenajświętsza Częstochowska Panieneczka, Matka Boska, Łaskawie się zmiłowała! O! Bo biedna jam sierota Tak się dużo nacierpiała! po chwili, oglądając się wkoło Gdzież to Jontek? Tam ochota huczna taka! słychać muzykę z domu A tu noc! po chwili radośniej On pożegna mnie, sokolik Znów powróci w górny kraj. Dniem i nocą mnie tęsknota, Gdy go będę wyglądała; Lecz gdy wróci, wróci raj! Gdyby rannem słonkiem wzlecieć mi skowronkiem, Gdyby jaskółeczką bujać mi po niebie! Gdyby rybką w rzece - płynąć tu do ciebie, Jaśku mój, do ciebie. Ani ja w Wisełce pływająca rybka, Ani ja skowronek, ni jaskółka chybka, Jeden tylko wicher w górach mi zanuci Wróci Jasiek, wróci! Gdyby mnie gwiazdeczką, w skałach ponad zdrojem, Przejrzeć się w twej duszy, przejrzeć w sercu twojem! Błędnym choć ognikiem, co tak blado pała, Gdyby moja łezka tobie zapałała! Ni mi błyskać w zdroju, ni mknąć nad gaikiem, Ani ja gwiazdeczką, ni błędnym ognikiem. Płyną wciąż po rosie jęki moje, płyną, Szkoda cię, dziewczyno! SCENA 2 Halka i Jontek. Jontek Szuka jej między drzewami. Halko! Halko! Halka Przybiega do niego. A widzisz Jontku, na co ci było Zwodzić mnie biedną? I mnie odbierać - na co ci było Radość mą jedną? Jam go słyszała, jam go widziała Słoneczko moje! pewnie I wróci, wróci, już nie porzuci. Jontek Biedne, biedne serce twoje! Halka Ledwie nie pękło, nie wyskoczyło Ono niebodze... Ach! Jontku! Jontku na co ci było Trapić mnie srodze! Jontek nieco szyderczo Cha! cha! cha! Halka zdziwiona Ty śmiejesz się? Uchodźmy stąd! Jontek Uchodźmy więc! Halka oglądając się niespokojnie Jakoś tak dziwno w tem wielkiem mieście, Jakoś tak straszno wiejskiej niewieście! Nie widać jak, nie widać skąd Słoneczko wschodzi. Nie widać jak, nie widać gdzie Słonko zachodzi. Tak ciemna noc! Te głuche mury I straszą mnie - i męczą mnie. O prędzej tam, gdzie nasze góry Śnieżyście lśnią. On czeka mnie Za miastem już. Co? Ty śmiejesz się? Jontek Uchodźmy więc, gdy czeka nas I gdy przyjść ma. z gorzkim politowaniem I ty mu wierzysz, biedna dziewczyno, Że cię nie zwodzi, ty wierzysz mu! Jak wicher świszczy nad połoniną, Jak z gór potoki płyną i płyną, Tak skłamał on, nie przyjdzie tu, A ty mu wierzysz biedna dziewczyno! Halka Wierzę, wierzę mu! Jontek Ty nie wiesz, co to miłość panicza Z biedną góralką, nie wiesz ty! U niego będzie słodycz oblicza I mowa słodka, jak twarz dziewicza. W sercu on głaz na twoje łzy! A ty chcesz wierzyć w miłość panicza! Halka Jontku, tyś - zły! Jontek On jak złe kupił biedną twą duszę, On pan, a panów lubicie wy! Kiedym, jak deszczu w wiosenną suszę, Ja pragnął cię - on rzekł mieć muszę! I spojrzał raz i jegoś ty. Zabrał ci wianek, zabrał ci duszę, O moja Halko, biedna dziewczyno! Że cię nie zwodzi, ty wierzysz mu? Jak wicher świszczy nad połoniną, Jak z gór potoki płyną i płyną, Tak skłamał on, nie przyjdzie tu, A ty mu wierzysz, biedna dziewczyno! po chwili Myślisz, że po to przyszliśmy tu, Abyś szczęśliwa, abyś wesoła, Ujrzała Jaśka, swego sokoła? pokazując jej oświetlone okna Tam Jaśko pan! Z tą piękną panną, co wiedzie tan, Zaręcza się - zwykle jak pan! Słychać za sceną chór gości. A oboje równi stanem, Jak urodą, tak i wianem. Niech im szczęście pasmo wije! Niechaj żyją, niechaj żyje Cny Odrowąż z cnym Pomianem! Halka Nieporuszona z początku na głos chóru, pojmuje nareszcie, porywa się i uderza we drzwi. Puszczajcie mnie, puszczajcie mnie, Tu ojciec dzieciątka mojego! Jontek odciągając ją Uchodźmy z miejsca tego! Zobaczą cię! Halka Puszczajcie mnie, puszczajcie mnie! do Jontka, błagając go na klęczkach Do pana, do pana, Ach Jontku! Prowadź mnie! Jontek Zobaczą cię, Pokrzywdzą cię! SCENA 3 Ciż, chór gości, chór służących ze światłem i Dziemba. Chór Co to za gwar, Skąd wrzawa ta? I hałas ten, Co znaczyć ma? Dziemba Wypędzić ich! Chór Precz stąd, precz z zabawy! Kazać tam czeladzi, Niech im dadzą strawy, Niech im będą radzi, A z zabawy precz! SCENA 4 Ciż i Janusz. Janusz wbiegając daje znak ręką. Co to? Chór w głąb ustępuję. Janusz zbliżając się do Halki, z cicha. Wszak ci mówiłem, prosiłem przecie. Po coś tu jeszcze? Halka smutno nań spogląda, chwyta się nagle z wyrzutem za głowę i w milczeniu siada na ławce. Jontek Wchodzi na przód sceny, pokornie się kłaniając Januszowi. To - panie - ja! Janusz poznawszy go, z przytłumionym gniewem I skądże ty, tak wodzić śmiesz, Z dalekich gór, cierpiące biedne dziewczę? Więc we wsi tam niedobrze wam! Więc jej tam krzywda? Mów prędzej - czego chcesz? na stronie Przeklęty chłop! Ta biedna znowu jest w obłędzie. gniewnie Odprowadź ją, natychmiast zabierz ją! Usłużność twą - pan ci pamiętać będzie. Jontek O panie nasz! Chciej litość mieć! Zmarł ojciec jej, sędziwy kmieć, A matka toć już dawno w ziemi... Za sierotą Bóg, Bóg tylko sam - i gorzka łza! ciszej A ludzie ludźmi - szydzą, szepcą tam... chwila milczenia, nagle z pokorą ironiczną O dobry panie! Straszna dola jej! Nagrodzi was Bóg, za litość nad biednemi! SCENA 5 Ciż, kilku gości. Stolnik i Zofia. Janusz biegnie na ich spotkanie i powiada im, że Halka obłąkana. Halka z wolna wstając Powolutku, pomaleńku, Stumaniłeś gołąbeczka! Powolutku, pomaleńku, Bielutkiego gołąbeczka Stumaniłeś sokoleńku! Stumaniłeś go! Zofia, Stolnik, Dziemba i chór Dziwna jakaś dziewka, Smutna jakaś śpiewka! Przecie wyjść kazali, Ona śpiewa dalej I nie zważa nic. Jontek z poprzedzającymi Biedna, biedna dziewko! Smutną twoją śpiewką Serce się nie zbudzi. Dla radosnych ludzi Miły tylko śmiech! Zofia bacznie przyglądając się Januszowi, który niespokojnie patrzy na Halkę Każ oddalić ich! Janusz odwraca się od Halki i daje znak ręką Dziembie. Dziemba do Halki i Jontka Wynoście się! Chór Precz stąd, precz z zabawy, Idźcie do czeladzi! Tam wam będą radzi, Tam wam dadzą strawy, A z zabawy precz! Stolnik razem z chórem A to dziwna rzecz! Dziembo mój łaskawy, Weź ich do czeladzi, Niech im dadzą strawy, A z zabawy precz! Jontek razem z chórem O! Nam nie zabawy, Ani u czeladzi Nie łakniemy strawy. Bóg nas poprowadzi, Pójdziem sami precz. Zofia Na stronie przygląda się coraz bardziej Januszowi. Nie chcą do czeladzi! Wzrok jej taki łzawy, Widać śród zabawy Januszowi wadzi. Dziwna, dziwna rzecz! Janusz na stronie Ją, Boże łaskawy, Niech twa dłoń prowadzi! Ale śród zabawy Chłop ten po co wadzi, Niechaj pójdą precz! Halka z Jontkiem z wolna odchodzi. Zasłona spada. AKT II Szpaler w ogrodzie. Po prawej stronie widać oświetlone okna w domu Stolnika. W głębi mur i furtka. Halka chodzi między drzewami. Noc. SCENA 1 Halka O! Jakżebym klęczeć chciała, Już u krzyża, koło drogi! Żeby nad łzami niebogi, Przenajświętsza Częstochowska Panieneczka, Matka Boska, Łaskawie się zmiłowała! O! Bo biedna jam sierota Tak się dużo nacierpiała! po chwili, oglądając się wkoło Gdzież to Jontek? Tam ochota huczna taka! słychać muzykę z domu A tu noc! po chwili radośniej On pożegna mnie, sokolik Znów powróci w górny kraj. Dniem i nocą mnie tęsknota, Gdy go będę wyglądała; Lecz gdy wróci, wróci raj! Gdyby rannem słonkiem wzlecieć mi skowronkiem, Gdyby jaskółeczką bujać mi po niebie! Gdyby rybką w rzece - płynąć tu do ciebie, Jaśku mój, do ciebie. Ani ja w Wisełce pływająca rybka, Ani ja skowronek, ni jaskółka chybka, Jeden tylko wicher w górach mi zanuci Wróci Jasiek, wróci! Gdyby mnie gwiazdeczką, w skałach ponad zdrojem, Przejrzeć się w twej duszy, przejrzeć w sercu twojem! Błędnym choć ognikiem, co tak blado pała, Gdyby moja łezka tobie zapałała! Ni mi błyskać w zdroju, ni mknąć nad gaikiem, Ani ja gwiazdeczką, ni błędnym ognikiem. Płyną wciąż po rosie jęki moje, płyną, Szkoda cię, dziewczyno! SCENA 2 Halka i Jontek. Jontek Szuka jej między drzewami. Halko! Halko! Halka Przybiega do niego. A widzisz Jontku, na co ci było Zwodzić mnie biedną? I mnie odbierać - na co ci było Radość mą jedną? Jam go słyszała, jam go widziała Słoneczko moje! pewnie I wróci, wróci, już nie porzuci. Jontek Biedne, biedne serce twoje! Halka Ledwie nie pękło, nie wyskoczyło Ono niebodze... Ach! Jontku! Jontku na co ci było Trapić mnie srodze! Jontek nieco szyderczo Cha! cha! cha! Halka zdziwiona Ty śmiejesz się? Uchodźmy stąd! Jontek Uchodźmy więc! Halka oglądając się niespokojnie Jakoś tak dziwno w tem wielkiem mieście, Jakoś tak straszno wiejskiej niewieście! Nie widać jak, nie widać skąd Słoneczko wschodzi. Nie widać jak, nie widać gdzie Słonko zachodzi. Tak ciemna noc! Te głuche mury I straszą mnie - i męczą mnie. O prędzej tam, gdzie nasze góry Śnieżyście lśnią. On czeka mnie Za miastem już. Co? Ty śmiejesz się? Jontek Uchodźmy więc, gdy czeka nas I gdy przyjść ma. z gorzkim politowaniem I ty mu wierzysz, biedna dziewczyno, Że cię nie zwodzi, ty wierzysz mu! Jak wicher świszczy nad połoniną, Jak z gór potoki płyną i płyną, Tak skłamał on, nie przyjdzie tu, A ty mu wierzysz biedna dziewczyno! Halka Wierzę, wierzę mu! Jontek Ty nie wiesz, co to miłość panicza Z biedną góralką, nie wiesz ty! U niego będzie słodycz oblicza I mowa słodka, jak twarz dziewicza. W sercu on głaz na twoje łzy! A ty chcesz wierzyć w miłość panicza! Halka Jontku, tyś - zły! Jontek On jak złe kupił biedną twą duszę, On pan, a panów lubicie wy! Kiedym, jak deszczu w wiosenną suszę, Ja pragnął cię - on rzekł mieć muszę! I spojrzał raz i jegoś ty. Zabrał ci wianek, zabrał ci duszę, O moja Halko, biedna dziewczyno! Że cię nie zwodzi, ty wierzysz mu? Jak wicher świszczy nad połoniną, Jak z gór potoki płyną i płyną, Tak skłamał on, nie przyjdzie tu, A ty mu wierzysz, biedna dziewczyno! po chwili Myślisz, że po to przyszliśmy tu, Abyś szczęśliwa, abyś wesoła, Ujrzała Jaśka, swego sokoła? pokazując jej oświetlone okna Tam Jaśko pan! Z tą piękną panną, co wiedzie tan, Zaręcza się - zwykle jak pan! Słychać za sceną chór gości. A oboje równi stanem, Jak urodą, tak i wianem. Niech im szczęście pasmo wije! Niechaj żyją, niechaj żyje Cny Odrowąż z cnym Pomianem! Halka Nieporuszona z początku na głos chóru, pojmuje nareszcie, porywa się i uderza we drzwi. Puszczajcie mnie, puszczajcie mnie, Tu ojciec dzieciątka mojego! Jontek odciągając ją Uchodźmy z miejsca tego! Zobaczą cię! Halka Puszczajcie mnie, puszczajcie mnie! do Jontka, błagając go na klęczkach Do pana, do pana, Ach Jontku! Prowadź mnie! Jontek Zobaczą cię, Pokrzywdzą cię! SCENA 3 Ciż, chór gości, chór służących ze światłem i Dziemba. Chór Co to za gwar, Skąd wrzawa ta? I hałas ten, Co znaczyć ma? Dziemba Wypędzić ich! Chór Precz stąd, precz z zabawy! Kazać tam czeladzi, Niech im dadzą strawy, Niech im będą radzi, A z zabawy precz! SCENA 4 Ciż i Janusz. Janusz wbiegając daje znak ręką. Co to? Chór w głąb ustępuję. Janusz zbliżając się do Halki, z cicha. Wszak ci mówiłem, prosiłem przecie. Po coś tu jeszcze? Halka smutno nań spogląda, chwyta się nagle z wyrzutem za głowę i w milczeniu siada na ławce. Jontek Wchodzi na przód sceny, pokornie się kłaniając Januszowi. To - panie - ja! Janusz poznawszy go, z przytłumionym gniewem I skądże ty, tak wodzić śmiesz, Z dalekich gór, cierpiące biedne dziewczę? Więc we wsi tam niedobrze wam! Więc jej tam krzywda? Mów prędzej - czego chcesz? na stronie Przeklęty chłop! Ta biedna znowu jest w obłędzie. gniewnie Odprowadź ją, natychmiast zabierz ją! Usłużność twą - pan ci pamiętać będzie. Jontek O panie nasz! Chciej litość mieć! Zmarł ojciec jej, sędziwy kmieć, A matka toć już dawno w ziemi... Za sierotą Bóg, Bóg tylko sam - i gorzka łza! ciszej A ludzie ludźmi - szydzą, szepcą tam... chwila milczenia, nagle z pokorą ironiczną O dobry panie! Straszna dola jej! Nagrodzi was Bóg, za litość nad biednemi! SCENA 5 Ciż, kilku gości. Stolnik i Zofia. Janusz biegnie na ich spotkanie i powiada im, że Halka obłąkana. Halka z wolna wstając Powolutku, pomaleńku, Stumaniłeś gołąbeczka! Powolutku, pomaleńku, Bielutkiego gołąbeczka Stumaniłeś sokoleńku! Stumaniłeś go! Zofia, Stolnik, Dziemba i chór Dziwna jakaś dziewka, Smutna jakaś śpiewka! Przecie wyjść kazali, Ona śpiewa dalej I nie zważa nic. Jontek z poprzedzającymi Biedna, biedna dziewko! Smutną twoją śpiewką Serce się nie zbudzi. Dla radosnych ludzi Miły tylko śmiech! Zofia bacznie przyglądając się Januszowi, który niespokojnie patrzy na Halkę Każ oddalić ich! Janusz odwraca się od Halki i daje znak ręką Dziembie. Dziemba do Halki i Jontka Wynoście się! Chór Precz stąd, precz z zabawy, Idźcie do czeladzi! Tam wam będą radzi, Tam wam dadzą strawy, A z zabawy precz! Stolnik razem z chórem A to dziwna rzecz! Dziembo mój łaskawy, Weź ich do czeladzi, Niech im dadzą strawy, A z zabawy precz! Jontek razem z chórem O! Nam nie zabawy, Ani u czeladzi Nie łakniemy strawy. Bóg nas poprowadzi, Pójdziem sami precz. Zofia Na stronie przygląda się coraz bardziej Januszowi. Nie chcą do czeladzi! Wzrok jej taki łzawy, Widać śród zabawy Januszowi wadzi. Dziwna, dziwna rzecz! Janusz na stronie Ją, Boże łaskawy, Niech twa dłoń prowadzi! Ale śród zabawy Chłop ten po co wadzi, Niechaj pójdą precz! Halka z Jontkiem z wolna odchodzi. Zasłona spada. Moniuszko,Stanisław/Halka/III